Jeśli do żądań sprzedawców dodać wzrost cen przesyłu proponowany przez zajmujące się tym firmy, przeciętna rodzina musiałaby od stycznia 2009 r. zapłacić rachunek o 40 proc. wyższy niż obecnie.
– Od początku istnienia urzędu nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją – mówi prezes urzędu Mariusz Swora. – Będziemy wnioski szczegółowo analizować i na pewno weryfikować. Już po pierwszej lekturze dokumentów wiemy, że części kosztów wskazanych przez firmy nie możemy uznać za uzasadnione.
Ta wypowiedź szefa URE oznacza, że nie zgodzi się na żądania firm, zatem podwyżka opłat będzie mniejsza niż 40 proc.
Sprzedawcy energii argumentują, że rosną koszty pozyskania jej na rynku. – Główna przyczyna wzrostu cen energii konwencjonalnej to droższy węgiel – o ok. 40 proc. Do tego dochodzą obowiązki związane z pozyskaniem energii ze źródeł odnawialnych i produkowanej w skojarzeniu oraz wydatki na pozwolenia na emisję dwutlenku węgla – tłumaczy wiceprezes grupy Tauron Krzysztof Zamasz. I dodaje, że wyznacznikiem cen na 2009 r. będzie wynik aukcji sprzedaży energii, jaką organizuje największy wytwórca w kraju – Polska Grupa Energetyczna. Przyznaje to zresztą również prezes Swora. Jego zdaniem PGE ma największy wpływ na kształtowanie cen na rynku, bo jako jedyna z czterech grup wytwarza więcej energii, niż mogą sprzedać należące do niej firmy.
By podwyżki weszły w życie 1 stycznia, URE musi podjąć decyzję w sprawie taryf do 17 grudnia.