Produkty strukturyzowane pozwalają zarabiać na spadku bądź wzroście indeksów giełdowych czy cen surowców. W tym miesiącu dostępnych jest wiele inwestycji opartych na kursie walut. Klient osiągnie zysk, jeśli np. złoty osłabi się w stosunku do euro (Depozyt bear participating Fortis), albo nasza waluta się umocni (Depozyt bull participating Fortis). Jak widać, założenia mogą być bardzo różne.
Produkt strukturyzowany skonstruowany jest w taki sposób, że np. 80 proc. środków jest inwestowane w obligacje lub lokaty bankowe, a za pozostałą część kupuje się opcje, które pozwalają kilkakrotnie pomnożyć kapitał, o ile zostaną spełnione określone warunki (np. wzrost wybranego indeksu giełdowego). Ewentualne straty z opcji są rekompensowane przez zysk z bezpiecznej inwestycji. Dlatego na koniec wyznaczonego okresu (np. trzy – cztery lata) w najgorszym razie klient otrzymuje zwrot zainwestowanego kapitału. Jego realna wartość jest niestety niższa o inflację. Mankamentem tego typu produktów jest konieczność zamrożenia środków na kilka lat.
Dochód z produktu strukturyzowanego jest zwykle limitowany. Na przykład mając lokatę „Indeks na Zysk” Banku Pekao, inwestor może osiągnąć zysk wynoszący maksymalnie 60 – 80 proc. wzrostu indeksu S&P500 (500 największych amerykańskich spółek giełdowych). Dodatkowo górna granica wzrostu tego indeksu została ustalona na poziomie 135 proc. Oznacza to, że jeśli wartość indeksu zwiększy się o więcej niż 35 proc., to i tak inwestor więcej nie zarobi. Takie ograniczenia to koszt bezpieczeństwa inwestycji.
Ostatnio pojawiły się produkty bazujące na wzroście WIG20 (m. in. Inwestycyjna Lokata Terminowa ING Banku Śląskiego, Lokata Inwestycyjna Citi). Może to oznaczać, że eksperci przewidują zbliżający się schyłek bessy.
Najzamożniejszym klientom (zwykle od 1 mln euro) banki proponują stworzenie produktów „szytych na miarę”. Są to np. obligacje strukturyzowane udostępniane w ramach oferty prywatnej.