Receptury i procedury sprzed wieków, a nawet tysiącleci są i dziś ku zaskoczeniu współczesnych nie tylko użyteczne, ale i skuteczne. Historia jest bowiem źródłem zweryfikowanych zarówno negatywnie, jak i pozytywnie rozwiązań, które były już aplikowane narodom. Rok 2009 przejdzie bez wątpienia do historii nie tylko naszego kraju. Na razie jest u nas rokiem uroczystości ku czci wydarzeń sprzed dwudziestu lat.
Refleksje koncentrują się na Okrągłym Stole, którego konsekwencją były reglamentowane czerwcowe wybory. Co natomiast spowodowało, że gospodarczo nasz kraj zaczął się zmieniać, nie jest specjalnym przedmiotem dociekań. W dzisiejszej sytuacji byłoby to ćwiczenie nie tylko przywracające pamięć politykom o źródłach polskiego cudu gospodarczego, ale i mogące uchronić ich dziś przed popełnieniem ciężkich błędów.
[srodtytul]Jak już raz wydobyliśmy się z kryzysu[/srodtytul]
Dwadzieścia lat temu Polska nie przypominała już „państwa stanu wyjątkowego” z początku lat 80. Stała się krajem „gospodarki permanentnego niedoboru”, budzącym co najwyżej politowanie. Upadku systemu nie były już w stanie zatrzymać żadne administracyjnie ordynowane kolejne tzw. etapy reform. Próby ograniczania biurokratycznego sterowania gospodarki na rzecz dopuszczania elementów rynku wręcz przyśpieszały upadek tego naprawdę „toksycznego systemu”.
Otworzyła się przestrzeń dla gospodarki ładu spontanicznego. „Kontrrewolucja straganów” w mgnienu oka opanowała ulice polskich miast. Stało się to dlatego, że pierwszy niekomunistyczny rząd nie zdecydował się na prywatyzację drobnego handlu i usług. Ale o wiele ważniejsze było jednak to, że rząd nie miał wówczas warunków do tworzenia barier. Dotychczasowe padały pod naporem żywiołu przedsiębiorczości Polaków oraz czasowej zapaści aparatu biurokratycznej reglamentacji i represji. Rynkowa kontrrewolucja opanowała wszystkie te miejsca, gdzie nie było monopoli, które do tej pory są przyczółkami dawnego systemu.