Po udanym poprzednim tygodniu, kiedy akcje największych firm warszawskiej giełdy zyskały ponad 4 proc., przyszedł czas realizacji zysków. Wczoraj ceny akcji z WIG20 spadły średnio o 1,75 proc. Jednak po ponownym wybiciu się indeksu powyżej poziomu 2000 pkt chętnych do pozbywania się akcji nie ma zbyt wielu. Łączny obrót podczas poniedziałkowej sesji wyniósł 1,1 mld zł.
Rynek w dół ciągnęły akcje banków i spółek surowcowych. Z drugiej strony znalazły się walory Telekomunikacji Polskiej. Wczoraj był dzień dywidendy dla spółki i tym należy tłumaczyć wzrost notowań.
Nieco lepsze od oczekiwań dane Głównego Urzędu Statystycznego o inflacji nie miały wpływu na notowania. Mimo że, jak sądzi część analityków, przybliżają one obniżkę stóp procentowych w czerwcu, co teoretycznie powinno być korzystne dla rynku akcji. Problem polega na tym, że w praktyce ewentualna obniżka stóp nie wpłynie na zmniejszenie kosztu kredytu.
Słabsze nastroje na rynku związane były raczej z tym, co działo się na giełdach zachodnich. A tam ceny akcji spadały, w czym istotny udział miały spółki wydobywcze. Wypowiedź rosyjskiego ministra finansów Aleksieja Kudrina, który stwierdził, że dolar pozostanie główną walutą rezerwową, umocniła dolara. To z kolei przełożyło się na niższą wycenę surowców, a w konsekwencji spowodowało przecenę spółek z branży wydobywczej.
Na zamknięciu giełdy zachodniej Europy straciły po prawie 2 – 3 proc. Również w USA sesja zakończyła się spadkami. DJI zniżkował o 2,13 proc., natomiast S&P o 2,38 proc.