Od blisko 40 lat byli nierozłączni w pogoni za władzą, fortuną i przyjemnościami. Przyjaciele i sojusznicy, odporni na wszystko z wyjątkiem pokusy. Bohaterowie „Max & Bernie show”: opowieści o mocno już dziś posiwiałych panach, rozkazujących na torach wyścigowych jak na folwarku. O prawniku i biznesmenie, którzy F1 zamienili w potęgę i napełnili jej skarbce, a teraz doprowadzili ją na skraj przepaści. O ich rządach nazywanych zbrodnią bez ofiar, bo choć bezlitośni i kapryśni, dawali świetnie zarabiać wszystkim. W zamian żądali posłuszeństwa i pohamowania ciekawości.
Formuła 1, najnowocześniejszy i najdroższy sport, przez lata rozwijała się w rytmie tego, co dwaj Anglicy ustalili w cztery oczy. Skłócali wrogów, oczarowywali popleczników, strzegli swoich sekretów. Łatwiej było wyprzedzić na torze Michaela Schumachera, niż uszczknąć coś z ich potęgi. Max Rufus Mosley, ekscentryk w skórze arystokraty, przez cztery kadencje trzymał władzę w Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA), organizacji dającej Formule 1 przepisy i pilnującej ich przestrzegania. Bernard Charles Ecclestone, miliarder z obsesją porządku i słabością do kobiet wyższych od niego o głowę, trzymał kasę. Połowa zysków z praw telewizyjnych i marketingowych do F1 trafia na konta jego oraz funduszu CVC, w imieniu którego zarządza wyścigowym cyrkiem.
Obaj byli kierowcami bolidów, ale bez sukcesów. Obaj mieli swoje zespoły w F1 – z sukcesami. Max to potomek „tych Mosleyów”: Diany i Oswalda, pary arystokratów-faszystów, przyjaciół Hitlera i generalissimusa Franco. Bernie jest synem kapitana trawlerów, byłym handlarzem używanymi samochodami i częściami do motorów. Pierwszy dobiega siedemdziesiątki, drugi osiemdziesiątki. Mosley, zawsze napięty jak struna, urodził się w garniturze. Ecclestone – w białej koszuli i okularach na pół twarzy. Złośliwi nazywają ich dwusuwem. W wielu miejscach strzeliły przedwczoraj korki szampanów na wieść, że ten rupieć wreszcie stracił przyczepność i wypada z toru.
[srodtytul]Zgoda w Paryżu[/srodtytul]
Na razie wypada tylko Max. W czwartek ogłosił w paryskiej siedzibie FIA przy placu Zgody, że po