Eksperci zgodnie przyznają, że podobne do wczorajszych awarie energetyczne będą się zdarzały także w przyszłości. I trudno ich będzie uniknąć zwłaszcza na terenach słabo zaludnionych, gdzie sieć dostarczająca energię jest rzadka. – Im więcej linii na danym terenie, tym skutki awarii są mniejsze – wyjaśnia prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej.
Są regiony, gdzie awarie można przewidzieć z dużym prawdopodobieństwem. To przede wszystkim północna Polska. Zdaniem prof. Żmijewskiego problemem jest nie tylko brak gęstej sieci, ale i wysoka wilgotność powietrza. – To potwierdza nie tylko obecna sytuacja, ale i ta sprzed kilku miesięcy, gdy Szczecin był odcięty od dostaw prądu z powodu szadzi – dodaje.
Wczoraj pozbawieni prądu zostali mieszkańcy Gdańska, Elbląga i Torunia. – Przy takim wietrze awarie są nieuniknione – tłumaczy Rafał Czyżewski, wiceprezes spółki Energa Obrót. – Jedyne, co w takiej sytuacji możemy zrobić, to możliwie jak najdokładniej ustalać miejsce awarii i tym samym przyśpieszyć naprawy.
Energa Obrót odpowiada za dostawy energii w północnej i centralnej Polsce. Wczoraj uszkodzeniu uległo 4 proc. linii należących do tej firmy. Wieczorem bez prądu było jeszcze 25 tys. ludzi obsługiwanych przez Energę.
Zdaniem prof. Żmijewskiego należy zorganizować system wczesnego ostrzegania o awariach. – Skoro Rosjanie mogą to zrobić na Syberii, to dlaczego my nie możemy spróbować – uważa. – Powinniśmy go zainstalować zwłaszcza na terenach, gdzie sieć jest rzadka.