Dziś druga pod względem wielkości polska firma energetyczna debiutuje na warszawskim parkiecie. Nawet jeśli akcje Tauronu ruszą w górę, to i tak nie zatrze to negatywnego wrażenia, jakie wywarła wycena tej grupy. Według ustalonej ceny emisyjnej akcji Tauron, który ma 17 proc. udziału w rynku sprzedaży energii elektrycznej w Polsce, jest wart zaledwie 8,15 mld zł. To kwota o jedną trzecią niższa od wartości księgowej grupy. Oficjalnie na rynku nikt nie odważy się powiedzieć, że minister skarbu sprzedaje Taruon za tanio. Ale warto się zastanowić, dlaczego wycena okazała się tak słaba. Słabsza nawet od najniższych wycen przygotowanych przez renomowane banki przed debiutem. Szacowały one cenę akcji (przed scaleniem) od 79 groszy do 1,19 zł, czyli na 11 – 15 mld zł. Tymczasem cenę emisyjną ustalono na zaledwie 57 gr. [wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/06/30/lakoma-ochrona-klimatu-uderza-w-wycene-energetyki/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
W przypadku Tauronu sprawdziła się opinia, że każde aktywa są tyle warte, ile nabywcy są skłonni zapłacić. Złożyło się na to kilka przyczyn. Zasadnicza to zmiana podejścia do oceny polskich firm energetycznych. Stało się tak z powodu restrykcyjnej polityki Unii Europejskiej w zakresie ochrony klimatu. Uderza ona w elektrownie węglowe, bo jej celem jest drastyczna obniżka emisji zanieczyszczeń, co przekłada się na obowiązek zakupu pozwoleń na emisję dwutlenku węgla. Nie wiadomo, na jakich warunkach będzie się to odbywać i ile faktycznie kosztować. Elektrownie Tauronu pracują na węglu, a w planach jest budowa nowych, bardziej efektywnych bloków, ale też bardzo kosztownych. Decyzje w tej sprawie, choć zarząd Tauronu zapewnia, że są przesądzone, wzbudzają wiele wątpliwości. A te wynikają z niejasnych zasad przydziału darmowych pozwoleń. Potrzeba inwestycji z jednej strony, a niepewność co do realizacji i źródeł finansowania z drugiej – nie tylko obniżyły wartość Tauronu, ale mogą powodować w ogóle spadek wycen polskich grup energetycznych. Zwłaszcza tych, które mają elektrownie węglowe i plany inwestycji w energetykę konwencjonalną, a więc tak PGE, jak poznańskiej Enei. Nic dziwnego więc, że w tym kontekście znacznie lepiej postrzegana jest gdańska Energa, która jako właściciel jednej elektrowni w Ostrołęce nie ma takiego „węglowego bagażu”.
Powstaje pytanie, czy minister skarbu musi zgadzać się na debiut przy niskiej wycenie. Formalnie nie musi, ale nawet jeśli o tym głośno nie mówi, to pamięta o potrzebach budżetu. A wpływy z emisji akcji Tauronu są w tym przypadku istotne. Możliwe też, że minister brał pod uwagę fakt, iż odłożenie debiutu wobec obaw przed pogorszeniem koniunktury na rynku i oceny polskiej gospodarki byłoby ryzykowne. Za pół roku cena mogłaby być niższa.