Podobnie jak we wtorek, dziś kupujący na warszawskim parkiecie znów mają zadyszkę. WIG20 otworzył się 0,3 proc. na minusie w reakcji na pogorszenie nastrojów na giełdach w Europie Zachodniej. Tam z kolei zabrakło jednoznacznego impulsu do zwyżki w postaci publikacji wyników finansowych spółek (taki impuls pojawiał się często w ostatnich tygodniach). Rezultaty podało dziś co prawda sporo firm ze szczególnie obserwowanego przez rynki sektora finansowego, ale tylko część z nich pozytywnie zaskoczyła osiągnięciami (m.in.[link=http://www.rp.pl/artykul/5,517892.html] Lloyds Banking Group i Societe Generale[/link]). [link=http://www.rp.pl/artykul/5,517878.html]Humory graczy popsuła przykra niespodzianka ze strony irlandzkiego AIB (strata w I półroczu urosła do 1,7 mld EUR z niespełna 1 mld EUR rok wcześniej)[/link].

Mało optymistycznie zakończyły się również sesje w Azji. Japoński indeks Nikkei 225 stracił ponad 2 proc. Kupujących nie zdołały zmobilizować wyniki motoryzacyjnego giganta Toyota, który w ostatnim kwartale wyszedł na plus (2,23 mld USD), a jednocześnie podniósł prognozę na cały rok. Japońscy inwestorzy boją się za to umacniającego się jena (kurs USD/JPY spadł dziś do poziomu najniższego od połowy lat 90.), który uderza w konkurencyjność tamtejszego eksportu.

Dla polskich inwestorów korekta poniedziałkowego wyskoku w górę oznacza, że nieco oddaliła się perspektywa ataku WIG20 na poziom 2600 pkt oraz położony nieznacznie wyżej (2604 pkt) rekord hossy. Z drugiej strony, optymiści liczą na to, że szanse na taki scenariusz nie zostały jeszcze zaprzepaszczone – do kwietniowego szczytu hossy brakuje mniej niż 3 proc.