Podatek bankowy podniesie koszty kredytów

- Banki w Polsce niemal suchą nogą przeszły przez kryzys. Rząd nie musiał ich dokapitalizować. Przy tym opodatkowanie banków w naszym kraju już jest stosunkowo wysokie. Więc dołożenie nowych obciążeń uderzy w akcję kredytową - pisze Mariusz Grendowicz, były prezes BRE Banku

Publikacja: 05.11.2010 00:03

Podatek bankowy podniesie koszty kredytów

Foto: Fotorzepa, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Gdy opadł już kurz związany z kryzysem i zachodni świat wygodnie odnotował, że jedynymi sprawcami kryzysu były banki i bankowcy, kwestią czasu było, kiedy pojawią się pomysły ich dodatkowego obciążenia finansowego.

Sposób myślenia był prosty: wydano olbrzymie środki publiczne na ratowanie banków, a opodatkowanie ich uznano za niewielkie, należało zatem przynajmniej w części odzyskać wydatkowane z kieszeni podatnika pieniądze. W tym klimacie urodził się pomysł podatku bankowego.

Mówiąc o podatku bankowym, mówimy o kilku różnych mechanizmach, których wspólnym mianownikiem jest dodatkowe, tymczasowe opodatkowanie banków.

Najprostszym mechanizmem jest naliczenie podatku od aktywów poszczególnych instytucji. Mechanizm ten, wprowadzony m.in. na Węgrzech, w miarę prosty i reprezentatywny, gdyż to właśnie według aktywów przygotowuje się tradycyjnie rankingi banków, jest, niestety, daleki od doskonałości.

Po pierwsze aktywa banku to przede wszystkim udzielone przez niego kredyty. Opodatkowanie aktywów spowoduje przerzucenie całego dodatkowego kosztu na klientów banku bądź w najlepszym wypadku niechęć banków do dynamicznego wzrostu akcji kredytowej.

Można wręcz oczekiwać, że racjonalnie myślący bankowcy podejmą działania zmierzające do obniżenia aktywów, a więc wolumenu kredytowego, co w świecie wychodzącym z kryzysu może stanowić istotny problem. W takim scenariuszu zaczęto by od najmniej dochodowych kredytów, w ten sposób podnosząc średnie marże kredytowe na rynku. Tak czy inaczej można zatem oczekiwać wzrostu marż kredytowych.

Po drugie wyobraźmy sobie giganta bankowego, którego wynik w związku z kryzysem został istotnie obciążony rezerwami na ryzyko kredytowe, choć cały czas dochodowego, któremu przychodzi płacić podatek bankowy, w wyniku czego ponosi stratę. Tego typu sytuacja, choć niezamierzona, jest w tym wariancie jak najbardziej realna.

Scenariusza takiego można uniknąć, opodatkowując zyski banków. Rozwiązanie to wydaje się sprawiedliwe i jest de facto podniesieniem stawki CIT dla banków. Z drugiej strony konstrukcja ta uderza w najbardziej efektywne banki i tym samym bardziej niż pierwsze rozwiązanie ma wymiar „janosikowy”.

Trzeci mechanizm wprowadzany jest w Wielkiej Brytanii i wszystko wskazuje na to, że może zostać przyjęty również i w Polsce. Polega on na opodatkowaniu wolumenu finansowania hurtowego banków, czyli tej części aktywów, która nie jest finansowana za pomocą najbardziej stabilnych źródeł finansowania banków, czyli ich kapitałów oraz depozytów zebranych od klientów.

W kontekście brytyjskim zamysł ten wydaje się stosunkowo sprawiedliwy, biorąc pod uwagę, że najbardziej spektakularne upadłości banków w minionym kryzysie, które dotknęły ten kraj – europejskich operacji banku Lehman Brothers i banku Northern Rock – dotyczyły instytucji, które swój bardzo dynamiczny rozwój zawdzięczały właśnie większemu niż grupa rówieśnicza korzystaniu z hurtowych źródeł finansowania, a w szczególności z krótkoterminowych pożyczek z rynku pieniężnego.

Biorąc pod uwagę, że podatek bankowy ma przynajmniej w części zrekompensować koszty poniesione przez państwo na ratowanie banków, a także zapobiegać podobnym kryzysom w przyszłości, podejście trzecie wydaje się najpełniej wypełniać oba te cele. Spośród trzech alternatywnych mechanizmów, ten trzeci wydaje się zatem mniejszym złem.

[srodtytul]Polska droga[/srodtytul]

Zamysł opodatkowania hurtowych źródeł finansowania, jakkolwiek właściwy w kontekście brytyjskim, nie przystaje specjalnie do realiów polskich. Banki w Polsce w niewielkim stopniu korzystały z krótkoterminowego pieniądza ściągniętego z rynku międzybankowego, w celu finansowania swej działalności kredytowej.

Jedynymi istotnymi elementami finansowania hurtowego były i wciąż są pożyczki zaciągnięte przez polskie banki w swoich spółkach matkach, które umożliwiły instytucjom z nich korzystającym aktywne zaangażowanie w kredyty hipoteczne w walutach obcych – franku szwajcarskim i euro. Opodatkowanie tych właśnie źródeł finansowania będzie miało zatem niewątpliwie niekorzystny wpływ na dostępność kredytów hipotecznych w walutach.

Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że wprowadzony w Polsce podatek bankowy stanie się istnym panaceum – nie tylko wygeneruje dodatkowe środki dla budżetu państwa bądź Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, ale również będzie przeciwdziałać bete noire polskiego sektora bankowego, czyli kredytom walutowym. Niestety, to tylko pozory.

Od połowy 2007 r. kwota kredytów udzielonych przez polski sektor bankowy przewyższa sumę jego depozytów. Sytuacja ta w kontekście bardzo ograniczonego dostępu polskich banków do złotowych hurtowych źródeł finansowania możliwa była właśnie dzięki pożyczkom otrzymanym od banków matek. Opodatkowując te źródła musimy liczyć się ze stopniowym ich ograniczaniem, gdyż trudno oczekiwać nieracjonalnych zachowań ze strony międzynarodowych grup bankowych – banków matek.

Nie tylko bowiem zasilają one swoje córki coraz bardziej trudno dostępnymi funduszami, ale i zmuszone teraz będą, przynajmniej w części, do rezygnacji ze swoich zysków. Mówimy o bez mała 100 mld zł, reprezentujących różnicę między kredytami, a depozytami polskiego sektora bankowego, których spłata może zostać przyspieszona!

A ponieważ „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”, możemy liczyć się z równoległym ograniczaniem wolumenu kredytowego. Alternatywą jest oczywiście przerzucenie całości nowego kosztu na klientów, co spowodowałoby podniesienie marż kredytowych.

Rozważając zasadność podatku bankowego w Polsce, musimy również odnieść się do wspomnianych na wstępie przyczyn jego wprowadzenia – olbrzymich środków publicznych wydanych na świecie na ratowanie banków oraz postrzeganego zbyt niskiego opodatkowania banków.

Obie te przesłanki w odniesieniu do polskiego sektora bankowego nie są jednak prawdziwe. Należy zwrócić uwagę, że banki w Polsce niemal suchą nogą przeszły przez kryzys. W przeciwieństwie do innych krajów, np. USA, Niemiec, nasz rząd nie musiał dokapitalizować sektora bankowego, a banki w Polsce są silne kapitałowo, co w świetle nadchodzących w zachodnim świecie zmian w regulacjach bankowych jest szczególnie istotne. Opodatkowanie banków w Polsce uważane jest zaś powszechnie za stosunkowo wysokie.

[srodtytul]Zapłacą klienci[/srodtytul]

W kontekście podatku bankowego, nie sposób nie zadać sobie pytania o jego ewentualny wpływ na cenę usług bankowych w Polsce. Oczywiste jest, że na tak konkurencyjnym rynku, jakim w dziedzinie usług bankowych jest niewątpliwie Polska, liniowe przeniesienie dodatkowego kosztu na klienta nie nastąpi. Pamiętajmy jednak, że w bankach, tak jak i innych sektorach, istnieje bardzo delikatna równowaga między poszczególnymi grupami interesariuszy.

W przypadku jej istotnego zaburzenia, np. poprzez pojawienie się dodatkowego kosztu, niewidzialna ręka rynku sama ustali nowy punkt równowagi, a więc koszt musi zostać przeniesiony na akcjonariuszy (poprzez zmniejszenie ich zysków), pracowników (ograniczenie podwyżek czy wręcz redukcję płac) bądź klientów.

Patrząc na inne branże, przenoszenie dodatkowych kosztów na klientów jest standardem.

Gdy wzrasta cena ropy, oczywistą dla wszystkich konsekwencją jest wzrost cen paliwa na stacjach. Nikt nie kwestionuje prawa firm z sektora paliwowego do podniesienia w takiej sytuacji cen, mimo że paliwo w znacznie większym stopniu niż usługi bankowe, waży w koszyku zakupów przeciętnego Kowalskiego. Nikt, nawet konsumenci, nie bije na alarm, że nie powinno się tego robić ze względu na postrzeganą zbyt wysoką dochodowość firm paliwowych.

Analogicznie jak w przypadku paliw jest wielce prawdopodobne że i w sektorze bankowym gotowość akcjonariuszy i pracowników do poniesienia dodatkowych kosztów, związanych z podatkiem bankowym, będzie ograniczona. Poskutkuje to stopniowym przeniesieniem nowego kosztu na klientów banków.

Gdy opadł już kurz związany z kryzysem i zachodni świat wygodnie odnotował, że jedynymi sprawcami kryzysu były banki i bankowcy, kwestią czasu było, kiedy pojawią się pomysły ich dodatkowego obciążenia finansowego.

Sposób myślenia był prosty: wydano olbrzymie środki publiczne na ratowanie banków, a opodatkowanie ich uznano za niewielkie, należało zatem przynajmniej w części odzyskać wydatkowane z kieszeni podatnika pieniądze. W tym klimacie urodził się pomysł podatku bankowego.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Ekonomia
W biznesie nikt nie może iść sam
Ekonomia
Oszczędna jazda – techniki, o których warto pamiętać na co dzień
Ekonomia
Złoty wiek dla ambitnych kobiet
Ekonomia
Rekordowy Kongres na przełomowe czasy
Ekonomia
Targi w Kielcach pokazały potęgę sektora rolnego
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem