Dyskonty, czyli sieci Biedronka, Lidl, Netto i Aldi, są w ostatnich latach zdecydowanie najszybciej rosnącym segmentem handlu w Polsce. Rynek w ostatnich dwóch latach znacznie zwolnił. Z danych Euromonitor International wynika, że w 2010 r. sprzedaż dyskontów wzrosła o ok. 14 proc., podczas gdy rynek zyskał tylko 2,6 proc. Choć tego typu sklepów jest jedynie blisko 2,3 tys. – ogółem art. spożywcze sprzedaje ponad 150 tys. placówek – to ich znaczenie jest dużo większe.
Z danych firmy Nielsen wynika, że tanie sklepy mają już 18 proc. udziału w sprzedaży żywności i 14 proc. w artykułach chemicznych. Jednak są kategorie, w których nawet ok. 50 proc. sprzedaży przypada na ten segment. – Silną pozycję dyskontów można zaobserwować dla produktów podstawowych, codziennego użytku takich jak: nabiał, woda mineralna, papier toaletowy. Są to artykuły, w przypadku których marka ma relatywnie niewielki wpływ na decyzje konsumenta, co ma odzwierciedlenie w wysokich udziałach – mówi Karolina Wiernicka, analityk z Nielsena. – Z kolei w przypadku grup asortymentowych, w których marka jest istotna, dyskonty radzą sobie słabiej. Dotyczy to przede wszystkim kosmetyków, alkoholi czy też produktów spożywczych dla dzieci.
Dyskonty od lat kojarzone są z tanimi zakupami. Z kwartalnego badania cen 20 produktów spożywczych wynika, że w grudniu 2010 r. w dyskontach były one średnio 2,5 proc. niższe niż w hipermarketach. Różnica wynosiła aż 21,1 proc. w porównaniu z tradycyjnie najdroższymi małymi sklepami spożywczymi.
To po części także efekt tego, że oferta dyskontów to w głównej części marki własne, produkowane na zlecenie tych sieci, które mogą być o 20 – 30 proc. tańsze od markowych odpowiedników.