Polski rząd jest wciąż zdeterminowany, by elektrownię atomową budować (i to nie jedną, ale dwie). Czesi też nie zrezygnują z tej technologii, podobnie Francja, która kończy budowę elektrowni we Flamanville, Finlandia – z inwestycją w Olikuoto, czy Litwa – z planem zastąpienia wyłączonej w 2009 r. Ignaliny zupełnie nową elektrownią w Visaginas.
Włoski koncern Enel z kolei podtrzymał swoje plany budowy czterech nowych reaktorów wspólnie z francuskim EDF, a wartość inwestycji szacuje się na 18 mld euro. Choć jednocześnie spada we Włoszech poparcie dla technologii atomowej – już tylko 35 proc. ankietowanych jest za budową nowych reaktorów, a ponad połowa przeciwko. Włosi ciągle mają bowiem w pamięci trzęsienie ziemi, które zniszczyło dwa lata temu miasteczko L'Aquila.
W wyjątkowej sytuacji na tle innych państw Unii Europejskiej jest Hiszpania, której władze tuż przed trzęsieniem ziemi w Japonii podjęły decyzję o przedłużeniu o dziesięć lat działalności elektrowni, które korzystają z identycznej technologii jak ta w Fukushimie.
Ale nikt nie ma wątpliwości – ani w Komisji Europejskiej, ani w żadnym z krajów mających plany atomowe – że najważniejszą kwestią będzie teraz bezpieczeństwo elektrowni. Władze każdego kraju podkreślają więc konieczność wykonania dodatkowych analiz czy testów bezpieczeństwa. Do tego dochodzi również przegląd stanu zabezpieczeń reaktorów istniejących.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel, decydując o zamknięciu reaktorów, mówiła o bezpieczeństwie. Także minister energetyki Szwajcarii Doris Leuthard właśnie koniecznością analiz dotyczących bezpieczeństwa motywowała decyzję o wstrzymaniu procesu przyznawania pozwoleń na budowę nowych reaktorów w tym kraju. Mogą one być przyznane dopiero w połowie 2012 r. (w Szwajcarii mają powstać reaktory w Niederamt, Beznau i Muehleberg).
Stany Zjednoczone nie rezygnują z atomu
Po katastrofie w Fukushimie także amerykańskie władze zdecydowały się przeprowadzić przegląd swojej infrastruktury nuklearnej pod kątem bezpieczeństwa. Opinia publiczna jest mocno zaniepokojona tym, że zdarzenia z Japonii mogłyby się powtórzyć w USA.