Klienci ubiegający się o kredyt hipoteczny zwracają uwagę przede wszystkim na to, ile on kosztuje. Czas oczekiwania na rozpatrzenie wniosku też ma znaczenie, ale zwykle mniejsze.
Coraz częstszą praktyką, stosowaną zwłaszcza przez osoby korzystające z pośrednictwa doradców kredytowych, jest aplikowanie o pożyczkę do kilku banków. Klient określa, jak długo może czekać na pieniądze i po tym czasie wybiera najkorzystniejszą ofertę spośród tych, które zostały mu przedstawione.
Z takim oczekiwaniem nie wiąże się żadne ryzyko. Pierwsza pozytywna odpowiedź już daje gwarancję, że kredyt na pewno się dostanie. Nie trzeba się też obawiać, że przez wydłużone oczekiwanie przepadnie okazja wypatrzona na rynku mieszkaniowym. Prawdziwe okazje padają łupem tych, którzy są w stanie zapłacić za dom lub mieszkanie gotówką. Kupującym na kredyt pozostają oferty nieodbiegające znacznie od średniej rynkowej.
W zasadzie czas potrzebny bankowi do przeanalizowania wniosku kredytowego i podjęcia ostatecznej decyzji nie jest aż tak ważny; obecnie na rynku mieszkaniowym i tak rządzą kupujący. Dlatego klienci są gotowi zaakceptować dłuższą o kilka dni procedurę kredytową, jeśli dzięki temu przez najbliższe 20 czy 25 lat będą spłacać tańszy kredyt.
Nie ma już kolejek
Czas oczekiwania na decyzję kredytową zależy nie tylko od sprawności procedur opracowanych przez bank. W szczycie sprzedaży kredytów hipotecznych, a więc trzy i cztery lata temu, czas potrzebny do przetworzenia wniosku wydłużał się z powodu przeciążenia pracowników banków. Gdy któraś z instytucji przyciągała klientów wyjątkowo dogodnymi warunkami: ceną kredytu lub bardziej liberalnym sposobem liczenia zdolności kredytowej, napływ wniosków od setek klientów kompletnie paraliżował jej pracę. W efekcie na kredyt trzeba było czekać nawet kilka tygodni.