Karta zapewnia darmowy kredyt. To już za mało! Nie trzeba płacić nie tylko za jej wydanie, ale i wznowienie. To dalej niewiele. Rynek jest coraz bardziej konkurencyjny. Oczekiwania klientów rosną.
Gdy posługujemy się kartą w sklepie, bank na tym zarabia; tym więcej, im częściej sięgamy po plastikowy pieniądz. Dlatego można od niego wymagać, by dzielił się profitami z użytkownikiem karty. W wielu bankach obrót na karcie kredytowej w wysokości 1 – 1,5 tys. zł miesięcznie wystarczy, by klient został zwolniony z rocznej opłaty. Nie jest to nic nadzwyczajnego. Dlatego warto poszukać instytucji, która zaproponuje coś więcej.
Żywa gotówka
Bonusem, którego wartość najłatwiej ocenić, jest moneyback, czyli zwrot części sum wydanych kartą. Jeśli średnio płacimy kartą 1,5 tys. zł miesięcznie, a bank oferuje zwrot 1 proc. kwoty transakcji, używanie karty zapewni 15 zł premii miesięcznie (czyli 180 zł rocznie). Im wyższa stawka i większe wydatki, tym zysk jest bardziej znaczący. Jednak banki ograniczają maksymalną kwotę zwrotu do 20 – 50 zł miesięcznie.
Dodatkowym limitem może być objęcie zwrotem tylko płatności w wybranych punktach handlowych. Na przykład BPH przy jednej ze swoich kart kusi zwrotem w wysokości 2,5 proc. Ale dotyczy to tylko wydatków na stacjach benzynowych. Inna karta tego samego banku jest bardziej uniwersalna. Wprawdzie stawka moneyback to tylko 1,5 proc., jednak premiowane są wszystkie zakupy niezależnie od miejsca.
W pozostałych bankach zwrot jest mniej atrakcyjny. W przypadku kart Polbanku, Alior Banku i Banku Pocztowego stawka nie przekracza 1 proc. Kilka kolejnych banków zwraca część wydatków tylko za zakupy w sklepach wybranych branż. Ale warto docenić i te oferty, bo premiowanie żywą gotówką to atrakcyjne rozwiązanie dla aktywnych użytkowników kart.