Dwanaście kołchozów, zjednoczonych w należącym do Banku Narodowego Białorusi holdingu „Maczuliszcze" już nie będą mogły liczyć na wsparcie finansowe od jego założyciela. 21 października prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko swoim dekretem zabronił Bankowi Narodowemu udziału w spółkach, nie związanych ze statutowymi zadaniami tej instytucji. Głowa państwa zwolniła Bank Narodowy także z innych, „niewłaściwych dla banków centralnych", lecz nałożonych wcześniej przez Łukaszenkę, funkcji gospodarczych. Teraz Bank Narodowy Białorusi nie ma prawa udzielania kredytów innych niż w ramach refinansowania systemu bankowego.
Zakaz kredytowania gospodarki przez Bank Narodowy to tylko jeden z zabiegów antykryzysowych, podjętych przez władze Białorusi w ostatnich dniach. Najważniejszym i najbardziej oczekiwanym przez biznes białoruski krokiem, mającym zwalczyć kwitnący od wiosny czarny rynek wymiany walut była zgoda państwa na rynkowe kształtowanie się kursu rubla białoruskiego. 20 października Bank Narodowy, organizując swobodne targi walutowe, dokonał kolejnej (52-procentowej w ciągu dnia) dewaluacji rubla. Z uwzględnieniem wcześniejszych dewaluacji rubel stracił w ten sposób na wartości 66 procent w skali roku. Natomiast płace Białorusinów w przeliczeniu na dolary amerykańskie skurczyły się za ten sam okres dwukrotnie. Niezależni eksperci już od wiosny przekonywali władze, że należy zliberalizować rynek walut, bo zwłoka grozi hiperdewalujacją, która pociągnie za sobą hiperinflację, gdyż gospodarka białoruska jest w znaczącej mierze uzależniona od importu.
- Nie byliśmy przygotowani psychologicznie i musieliśmy zakończyć finansowanie programów państwowych - wytłumaczyła przyczyny opóźnionej dewaluacji rubla szefowa Banku Narodowego Białorusi Nadzieja Jermakowa.
Fakt, że opory mieli także członkowie rządu potwierdził z kolei białoruski wicepremier Siarhiej Rumas. – Teraz przekonaliśmy się, że przesadziliśmy z państwowym finansowaniem gospodarki – przyznał na niedawnym posiedzeniu Narodowej Rady ds. pracy i problemów socjalnych.
Ostatnie słowo w kwestii liberalizacji rynku walut należało jednak do prezydenta Łukaszenki. Pod koniec sierpnia ujawnił on, iż od wiosny realizowano koncepcję zamrażania sytuacji na rynku walut. – Ale to się nie sprawdziło – przyznał. „Czyli, prezydent eksperymentował z ekonomią. Ale eksperyment poniósł fiasko" – skomentował słowa głowy państwa białoruski tygodnik „Biełorusy i Rynok". Według gazety, prezydent mógłby „eksperymentować dalej", gdyby nie to, że liberalizacja na rynku walut była jednym z warunków przekazania Białorusi kolejnej, wartej 440 milionów dolarów, części, rozłożonego na trzy lata trzymiliardowego kredytu od Funduszu Antykryzysowego Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej.