Łukaszenko wciąż nie dostrzega kryzysu

Rozmowa ze Stanisławem Bogdankiewiczem, szefem Banku Narodowego Białorusi w latach 1991-1995, obecnie - jednym z liderów opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej

Publikacja: 26.10.2011 18:06

Prezydent Łukaszenko zwolnił BankNarodowy z funkcji niewłaściwych bankom centralnym. Pan od lat krytykował praktyki finansowania przez tę instytucję gospodarki. Czy decyzja prezydenta to zapowiedź reform rynkowych na Białorusi?

Utrzymywanie przez Bank Narodowy dwunastu kołchozów to jeden z największych absurdów łukaszenkowskiej gospodarki, tak samo jak finansowanie innych programów państwowych. Trudno eliminowanie absurdów nazwać reformami.

A jednak rząd zapowiada poważne zmiany i obiecuje stosowanie twardej dyscypliny finansowej, by powstrzymać inflację nawet kosztem zmniejszenia dochodów ludności.

Ten rząd musi obciąć dochody przede wszystkim swoim ministrom i zmniejszyć finansowanie innych struktur państwowych. Bo to ten rząd doprowadził do kryzysu finansów i gospodarki. Składałem propozycję cięcia kosztów utrzymania aparatu państwowego premierowi, ale, rzecz jasna, rząd sam siebie nie skrzywdzi.

Nie można zaprzeczyć jednak, iż w rządzie pojawiło się zrozumienie tego, że wychwalany wcześniej wzrost białoruskiej gospodarki wbrew prawom rynku to fikcja.

To prawda. Lecz proszę zauważyć, iż państwo tylko w trzecim kwartalu tego roku potrafiło się zadłużyć przed bankami komercyjnymi na ponad miliard dolarów). O czym myślał rząd? Dewaluować rubla i liberalizować rynek walut trzeba było wiosną. Wtedy uniknęlibyśmy tak drastycznego zubożenia ludności i wzrostu inflacji. Podejmowane dzisiaj kroki uzdrowienia gospodarki są według mnie spóźnione i, niestety, niedostateczne.

Czy istnieje ryzyko, iż  rząd zdecydował się na niepopularne kroki tylko po to, by uzyskać kredyty zagraniczne, a potem nierynkowy model gospodarki zostanie przywrócony?

Nie mam najlepszego zdania o tym rządzie, ale aż tak źle o nim nie myślę. Zrozumienie konieczności podjęcia niepopularnych kroków w rządzie istniało zresztą wcześniej. To Łukaszenko zrozumiał, że nie ma innego wyjścia dopiero w sierpniu.

Co będzie z gospodarką białoruską w najbliższych latach?

Wszyscy zapłacimy za błędną politykę rządu i prezydenta. Nadchodzący rok powinien być rokiem oszczędzania na wszystkim, jeśli chcemy pokonać kryzys. Najgorsze jest jednak to, że ani Łukaszenko, ani jego ministrowie publicznie nie przyznają się do istnienia kryzysu i mówią o tymczasowych trudnościach, by nie straszyć ludności. Nieprecyzyjna diagnoza może sprawić, iż leczenie okaże się nieskuteczne. Tego się obawiam.

Czy istnieje ryzyko, że Bank Narodowy nie spłaci zobowiązań wobec banków komercyjnych, od których w ramach umów swap pożyczył ponad połowę państwowej rezerwy walutowej?

Zakładając, iż otrzymamy kolejną część kredytu od Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej, dostaniemy miliardową pożyczkę od rosyjskiego Sbierbanku oraz sprzedamy Gazpromowi drugą połowę Biełtransgazu (właściciel wszystkich białoruskich gazociągów i operator gazociągu Jamał – Europa – red.) – w najbliższej perspektywie unikniemy niewypłacalności.

Prezydent Łukaszenko zwolnił BankNarodowy z funkcji niewłaściwych bankom centralnym. Pan od lat krytykował praktyki finansowania przez tę instytucję gospodarki. Czy decyzja prezydenta to zapowiedź reform rynkowych na Białorusi?

Utrzymywanie przez Bank Narodowy dwunastu kołchozów to jeden z największych absurdów łukaszenkowskiej gospodarki, tak samo jak finansowanie innych programów państwowych. Trudno eliminowanie absurdów nazwać reformami.

Pozostało 87% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy