Przekroczony więc został alarmujący poziom 7 proc. Gdy w zeszłym roku spotkało to Grecję i Irlandię, państwa te w niecały miesiąc później prosiły o pomoc finansową.
Rzym nie może jednak liczyć obecnie na wsparcie. Unia Europejska nie ma środków, by stworzyć pakiet pomocowy. Być może będzie nimi dysponowała, jeśli Europejski Fundusz Stabilności Finansowej (EFSF) zostanie zlewarowany do 1 bln euro. Na razie jednak prace nad jego wzmocnieniem są w powijakach. I nawet on mógłby nie starczyć. Ewentualny pakiet wsparcia dla Włoch, trzeciej gospodarki strefy euro, musiałby być warty co najmniej setki miliardów euro. – Powinien on sięgnąć nawet 1,4 bln euro – twierdzi Gary Jenkins, strateg ds. obligacji w londyńskim Evolution Securities. Włochy muszą przecież spłacić w przyszłym roku 306 mld euro zadłużenia (gdy cały dług publiczny Grecji to około 240 mld euro). Dług publiczny Włoch wynosi aż 1,9 bln euro. Większy mają jedynie USA, Japonia i Niemcy.
Wszyscy liczą więc przede wszystkim na to, że kryzys polityczny we Włoszech zostanie opanowany, a rentowność obligacji się obniży.
Rząd premiera Silvia Berlusconiego stracił w poniedziałek większość w izbie niższej parlamentu. Berlusconi zapowiedział więc, że poda się do dymisji, ale dopiero kiedy parlament przyjmie nowy pakiet oszczędności budżetowych obiecanych wcześniej UE. Głosowanie w tej sprawie wstępnie zostało zaplanowane na 15 listopada. Jednakże ustawa oszczędnościowa wciąż nie jest gotowa.
Inwestorzy chcieliby technokratycznego gabinetu wspieranego również przez lewicową opozycję. Berlusconi stara się jednak obsadzić na kilka miesięcy w roli premiera swojego bliskiego współpracownika Angelina Alfana.