Z da­nych Ko­mi­sji Nad­zo­ru Fi­nan­so­we­go wy­ni­ka, że wie­le spo­śród fun­du­szy za­gra­nicz­nych, któ­re roz­po­czę­ły dzia­łal­ność w Pol­sce na po­cząt­ku ubie­głej de­ka­dy, nie jest już do­stęp­nych na na­szym ryn­ku. Od koń­ca ubie­głe­go ro­ku w Pol­sce po­ja­wił się tyl­ko jed­en no­wy gracz – Fi­de­li­ty Funds.

– Za­gra­nicz­ne to­wa­rzy­stwa no­ty­fi­ku­ją wszyst­kie pro­duk­ty, któ­ry­mi po­ten­cjal­nie mo­że się udać za­in­te­re­so­wać pol­skie­go klien­ta. Do­pie­ro po tym for­mal­nym eta­pie, we współ­pra­cy z dys­try­bu­to­ra­mi, do­sto­so­wu­ją swo­ją ofer­tę do lo­kal­ne­go ryn­ku. No­ty­fi­ko­wa­nych fun­du­szy za­gra­nicz­nych jest w Pol­sce ok. 650 – tłu­ma­czy Mi­chał Stasz­kie­wicz, dy­rek­tor sprze­da­ży we Fran­klin Tem­ple­ton In­ve­st­ments.  Mo­że to być na­wet zbyt wie­le, bio­rąc pod uwa­gę, że wszyst­kie ro­dzi­me TFI łącz­nie ofe­ru­ją po­dob­ną licz­bę pro­duk­tów co za­le­d­wie kil­ka za­gra­nicz­nych pod­mio­tów. – Fun­du­sze luk­sem­bur­skie ofe­ru­ją bar­dzo wie­le pro­duk­tów, co po­win­no być ich prze­wa­gą kon­ku­ren­cyj­ną, jed­nak nie jest, bo klient czę­sto się gu­bi w tym nad­mia­rze – uwa­ża Le­szek Je­dlec­ki, pre­zes ING TFI.

– Jed­nym z bar­dzo wie­lu po­wo­dów, dla któ­rych fun­du­sze za­gra­nicz­ne po­zo­sta­ją sto­sun­ko­wo nie­wiel­kim seg­men­tem ryn­ku fun­du­szy, jest rów­nież ich re­la­tyw­nie ni­ska atrak­cyj­ność dla sa­mych dys­try­bu­to­rów. To dla­te­go, że fun­du­sze za­gra­nicz­ne są tań­sze od kra­jo­wych. W przy­pad­ku kra­jo­wych fun­du­szy ak­cji opła­ta za za­rzą­dza­nie, któ­rą to­wa­rzy­stwa dzie­lą się z dys­try­bu­to­rem, wy­no­si śred­nio 3,5 proc. W fun­du­szach za­gra­nicz­nych jest to śred­nio 1,6 proc. – mó­wi Mi­chał Du­niec, star­szy ana­li­tyk w Ana­li­zach On­li­ne.

Choć ryn­ki wscho­dzą­ce, ta­kie jak Chi­ny, In­die czy Ma­le­zja, są ty­po­wa­ne przez wie­lu ana­li­ty­ków na naj­lep­sze miej­sca do lo­ko­wa­nia pie­nię­dzy w nad­cho­dzą­cym ro­ku, eks­per­ci nie spo­dzie­wa­ją się wzro­stu za­in­te­re­so­wa­nia fun­du­sza­mi za­gra­nicz­ny­mi.

Teo­re­tycz­nie ryn­ko­wi mo­gło­by po­móc wdro­że­nie unij­nej dy­rek­ty­wy UCITS IV (Pol­ska spóź­nia się od lip­ca z jej wprowadzeniem), któ­ra do­dat­ko­wo uła­twi to­wa­rzy­stwom sprze­daż fun­du­szy po­za gra­ni­ca­mi kra­ju po­cho­dze­nia i mo­że do­pro­wa­dzić do wy­rów­na­nia opłat za za­rzą­dza­nie. Zda­niem eks­per­tów nie jest to ta­kie oczy­wi­ste. – In­sty­tu­cje za­gra­nicz­ne, któ­re chcia­ły się po­ja­wić na na­szym ryn­ku, już to zro­bi­ły, nie cze­ka­jąc na dy­rek­ty­wę. My­ślę, że UCITS IV bę­dzie ra­czej oka­zją dla pol­skich to­wa­rzystw do za­gra­nicz­nej eks­pan­sji. Py­ta­nie tyl­ko, czy ich ofer­ta wzbu­dzi za­in­te­re­so­wa­nie in­we­sto­rów za­gra­nicz­nych – mó­wi Jo­an­na Stec­-Gam­ra­cy.