– Największe wyzwanie teraz to zarządzanie oczekiwaniami rynków – mówi wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. Przed zaczynającym się dziś szczytem UE, jak przed zawodami sportowymi, graczom opłaca się podbijać stawki, żeby zwiększyć potencjalną wygraną. Dyplomaci w Brukseli studzą jednak oczekiwania. Projekt reformy UE, przygotowany przez przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, to ogólna deklaracja, nad którą trzeba dalej popracować. Unijny szczyt nie przyjmie tego dokumentu ani go nie odrzuci. Powinien natomiast wskazać, nad którymi punktami warto dalej popracować. Wtedy do grudnia Van Rompuy przygotuje więcej konkretów.
W przeddzień rozpoczęcia szczytu nie było jednak widać pola do porozumienia. Gdy we Francji rządził Nicolas Sarkozy, zwykle kilka dni wcześniej znane było niemiecko-francuskie stanowisko, które wskazywało kierunek działań dla strefy euro. Tym razem przywódcy Francji i Niemiec publicznie wygłaszają całkiem przeciwstawne opinie. Ostatnia próba poprawy wizerunku tego duetu miała nastąpić wczoraj wieczorem w Pałacu Elizejskim, gdzie Francois Hollande i Angela Merkel zaplanowali wspólną kolację.
Sporne euroobligacje
Lista rozbieżności między Berlinem a Paryżem jest poważna. Francuski prezydent popierany przez premierów Hiszpanii i Włoch proponuje euroobligacje, czyli wspólne emisje długu. Angela Merkel nie ustaje w ostrej krytyce tego pomysłu. Na spotkaniu z pozostającymi z nią w koalicji liberałami kanclerz miała powiedzieć o uwspólnotowieniu długu strefy euro, że nie nastąpi to za jej życia.
– Niemcy nie są izolowane – zauważa unijny dyplomata. Tradycyjnie w strefie euro kibicują im państwa Północy, jak Holandia, Finlandia czy Austria.
Podobna linia podziału między Północą a Południem przebiega w dyskusji o bieżących problemach strefy euro, czyli jak uspokoić rynki i powstrzymać rosnącą rentowność obligacji hiszpańskich i włoskich. Mariano Rajoy powiedział, że z rentownością papierów hiszpańskich na poziomie blisko 7 proc. długo już nie da rady i chce pomocy Europejskiego Banku Centralnego. A Mario Monti apeluje o interwencję ze strony funduszu ratunkowego strefy euro EFSF i zapowiada, że będzie siedział w Brukseli do niedzieli, dopóki jego propozycja nie zostanie przyjęta. Na razie oba pomysły odrzucają Niemcy.