Niestety, sztuka ta nie udaje się podczas hossy. W konsekwencji długoterminowe wyniki są poniżej przeciętnej. Mimo zmian w zespole zarządzających z taką sytuacją mamy do czynienia praktycznie od początku funkcjonowania funduszu. Celem zarządzających jest budowanie przewagi nad konkurentami poprzez aktywną alokację środków. Ale z analizy sprawozdań wynika, że gdy na giełdzie rodził się długoterminowy trend wzrostowy, zarządzający nie zwiększali udziału akcji w portfelu, a zatem tylko częściowo partycypowali w zwyżkach na rynku. Natomiast późniejsze decyzje o wzroście zaangażowania okazywały się spóźnione. Najwyższy udział akcji był w połowie 2007 r., a także pod koniec 2010 r., czyli w okolicach szczytów. Niewątpliwie takie działania pozwalały uniknąć dużych strat w czasie bessy.
Struktura części akcyjnej portfela w dużym stopniu odzwierciedla WIG ze szczególnym naciskiem na akcje wchodzące w skład WIG20. Płynność takiego portfela jest wysoka, ale możliwości uzyskania wartości dodanej ograniczone. Oddzielnym problemem jest dobór papierów korporacyjnych do części dłużnej portfela. Te posiadane przez fundusz są rentowne, ale związane z nimi ryzyko – podwyższone. Fundusz ma obligacje Polimeksu-Mostostal. Kłopoty tej firmy zmusiły wiele TFI do odpisania części długu spółki. Millennium TFI nie zdecydowało się dotychczas na taki krok, co w razie pogłębienia się problemów może odbić się niekorzystnie na wycenie jednostki. Atrakcyjność funduszu zmniejszają też wysokie koszty.