Antykwaryczny fundusz emerytalny

Z czego dokładać do emerytury? Prosta odpowiedź: z kolekcji. Nie trzeba dużo inwestować. Wystarczy dobry pomysł

Publikacja: 22.09.2012 08:15

Jerzy Nowosielski, obraz na misie ceramicznej namalowany dla Jana Styczyńskiego

Jerzy Nowosielski, obraz na misie ceramicznej namalowany dla Jana Styczyńskiego

Foto: Archiwum autora, Janusz Miliszkiewicz JM Janusz Miliszkiewicz

Klasycznym przykładem genialnego pomysłu jest kolekcja stworzona przez fotografika Jana Styczyńskiego (1918-1981). Styczyński przyjaźnił się z artystami. W pewnym momencie postawił pytanie, czy poradzą sobie ze skomponowaniem obrazu na wklęsłej powierzchni, na której światło układa się inaczej niż na płótnie. Wystarał się o takie same misy ceramiczne o średnicy ok. 40 cm. Jako pierwsi w 1958 roku przyjęli wyzwanie legendarni artyści Jan Lebenstein i Stefan Gierowski.

Powstał zbiór ok. 70 dzieł, min. Jerzego Nowosielskiego, Tadeusza Kantora, Kazimierza Mikulskiego, Henryka Stażewskiego, Tadeusz Brzozowskiego, Jana Tarasina, Zbigniewa Makowskiego, Antoniego Fałata, Henryka Wańka, Marka Niemirskiego. Kompozycję namalował także rzeźbiarz Alfons Karny. W sumie 50 artystów stworzyło unikalne dzieła. Misy po namalowaniu nie były wypalane. Pokazywano je na prestiżowych wystawach.

Ile Styczyński musiał zainwestować w ceramiczne misy? Ile dziś kosztowałaby kolekcja lub pojedyncze dzieła, gdyby były na sprzedaż?

Genialny pomysł dawno temu miał major Seweryn Drohojowski, który 28 września 1817 roku rozegrał partię wista z Tadeuszem Kościuszką. Było to na kilkanaście dni przed śmiercią Naczelnika. Drohojowski wygrał. Na kilka drobnych monet zamówił u jubilera złote obwódki. Kazał wyryć na nich napis, który uwiecznia fakt jego wygranej. Same takie monety nie mają dziś istotnej wartości materialnej, ale moneta w obwódce ma wartość aukcyjną. Może osiągnąć kilkanaście tysięcy złotych lub więcej. Chodzi o to, żeby z myślą o emeryturze tanio i prosto tworzyć przedmioty antykwaryczne z przysłowiową wartością dodaną.

Na aukcjach bibliofilskich co jakiś czas wystawiane są zbiory wizytówek historycznych postaci. Pojedyncze wizytówki  sprzedawane są nierzadko po kilkaset złotych. Cena jest wyższa, jeśli na wizytówce widnieje podpis jej właściciela. Zbiory powstawały zwykle przy okazji codziennych kontaktów zawodowych lub towarzyskich.

To gotowy wzór do naśladowania! Ktoś kiedyś poprosił o autograf na wizytówce Wojciecha Kossaka lub Stefana Żeromskiego. Dziś możemy poprosić o to samo Leona Tarasewicza lub Jerzego Pilcha. To nic nie kosztuje. Po paru latach okaże się, że mamy pełną szufladę biletów wizytowych.

Wiele lat temu prof. Aleksander Krawczuk udzielił „Moim Pieniądzom" wywiadu pod wymownym tytułem: „Kolekcja pomaga domowi". Z treści wynikało, że ten wybitny bibliofil, co jakiś czas sprzedawał na aukcji książki, po to, aby np. przeprowadzić konieczny remont domu. Antykwariusze z rynku książek potwierdzą, że białe kruki, które budzą sensację i pożądanie na kolejnych aukcjach, zwykle wystawiają sędziwi bibliofile, aby dołożyć do emerytury, zafundować sobie wakacje lub kupić innego białego kruka, który dziś ich zainteresował.

Znany w świecie kolekcjoner zabytkowej kartografii dr Tomasz Niewodniczański (1933-2010) programowo kupował dublety rzadkich map, aby sprzedawać je na emeryturze. Za to kupował kolejne skarby. Kiedyś zwierzył się w rozmowie dla „Moich Pieniędzy", że za sprzedawane mapy kupił sobie właśnie najnowszy model BMW, w którym komputerowi pokładowemu można wydawać polecenia w pięciu językach. Niewodniczański cieszył się nabytkiem jak dziecko!

W październiku 2001 r. z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej na Europaliach w Brukseli odbyła się wystawa, którą dokumentuje luksusowy katalog. Zaprezentowano fragmenty kolekcji przedmiotów art deco, którą stworzył Marek Sosenko z Krakowa. Był tam muzealnej klasy zbiór guzików. Były jak z bajki, jak wyczarowane przez dobą wróżkę. Różne kształty, kolory, materiały. To kolejny przykład drobiazgów, które zdobywać można niejako „przy okazji", bez finansowego wysiłku. Jako całość dają kolekcjonerowi satysfakcję i nabierają materialnej wartości.

Oczywiście, jeśli inwestujemy w antyki z myślą o sprzedaży w wieku emerytalnym, to większy zysk przyniosą drogie przedmioty. Jeśli kogoś nie stać na nie, niech się schyla po każdy drobiazg, bo pieniądze naprawdę leżą na ulicy. Statystyczna większość nie doceniłaby guzików, które budziły zachwyt na wystawie w Brukseli. Za ile można by dziś sprzedać tę kolekcję do muzeum?

Podstawowa zasada brzmi: nie wyrzucamy przedmiotów bez sprawdzenia ile kosztują. Wdowy lub rodziny po kolekcjonerach nierzadko wyrzucają skarby. Dziś każdy drobiazg może mieć materialną wartość. Na przykład sporo można dostać za święte obrazki z odpustów, zabytkowe kartki na żywność lub stare i rzadkie opakowania po żyletkach.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy