Barbara Nowacka: PiS z Suwerenną Polską dokonali gigantycznego skoku na państwo

Dziecko powinno uczyć się w szkole. Rodzic może je wspierać, ale to szkoła powinna przekazywać wiedzę – mówi Barbara Nowacka, ministra edukacji narodowej.

Aktualizacja: 14.03.2024 10:42 Publikacja: 14.03.2024 03:00

Barbara Nowacka

Barbara Nowacka

Foto: PAP/Rafał Guz

W ubiegłym tygodniu pojawiła się informacja o tym, że debata nad ustawami aborcyjnymi odbędzie się dopiero 11 kwietnia. Jak pani ocenia tę decyzję marszałka Hołowni?

Jako rządząca Koalicja Obywatelska jesteśmy zdeterminowani, by realizować nasz program, którego istotnym elementem jest nasza deklaracja o bezpiecznej, legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży. Kobiety w Polsce zasługują na zaufanie państwa i wpisanie przepisów liberalizujących aborcję do naszego porządku prawnego.

95 proc. wyborców koalicji 15 października oczekuje liberalizacji prawa aborcyjnego. Dlatego przekładanie tej decyzji może tylko doprowadzić do tego, że dziewczyny, które poszły głosować, bo chciały zmiany w tym zakresie, poczują się oszukane. W szczególności dlatego, że ten, który teraz nie dopuszcza do debaty, jest tą osobą, która wcześniej deklarowała dialog.

Czy to może mieć wpływ na wynik wyborów samorządowych i europarlamentarnych?

Nic tak nie szkodzi formacjom politycznym jak wewnętrzne spory. My jesteśmy w stanie porozumieć się między sobą bez prowadzenia ostrej debaty publicznej. Myślę, że takie zdarzenia, jak ta awantura w Sejmie, mogą odbić się nawet na wyniku wyborów prezydenckich, w szczególności dla Szymona Hołowni.

Rafał Trzaskowski już udowodnił, że stoi po stronie kobiet

Kto będzie kandydatem Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich?

Moim kandydatem na prezydenta Polski jest Rafał Trzaskowski i ten pogląd współdzieli cała Koalicja Obywatelska. Oczywiście obecnie Rafał Trzaskowski jest kandydatem na prezydenta Warszawy i liczymy, że osiągnie dobry wynik, bo udowodnił, że jest świetnym gospodarzem miasta.

Rafał Trzaskowski rozumie prawa kobiet, dba o nie, jest przyjacielem kobiet. To w Warszawie są przychodnie i szpitale, w których kobiety czują się bezpiecznie, w których nikt nie zasłania się klauzulą sumienia. Funkcjonuje miejski program szczepień przeciwko HPV oraz in nitro. Rząd w kwestii praw kobiet tez podjął już konkretne działania. Dzięki pracy ministry Izabeli Leszczyny pigułka „dzień po” będzie dostępna bez recepty. To bardzo ważne rozwiązanie, które da kobietom poczucie bezpieczeństwa. Pigułka „dzień po” nie jest w Polsce zabroniona, jest bezpieczna, ale obecnie wymagana jest wizyta u lekarza, który wystawi receptę, co się wiąże z kosztami i upływającym czasem, który tu jest kluczowy. Dlatego ta pigułka musi być dostępna bez zbędnej biurokracji. Czekamy na podpis prezydenta.

Oczywiście obecnie Rafał Trzaskowski jest kandydatem na prezydenta Warszawy i liczymy, że osiągnie dobry wynik, bo udowodnił, że jest świetnym gospodarzem miasta

Myśli pani, że prezydent ją podpisze?

Na razie prezydent dał się poznać jako ignorant w tej dziedzinie. Nie mam za to żadnych wątpliwości, że prezydent Rafał Trzaskowski nie wahałby się ani przez minutę.

„Doktryna Horały” widoczna na każdym kroku

Jest pani szefową MEN od kilku miesięcy i od samego początku prowadzicie audyty. Czy to może się skończyć procesami i więzieniem dla poprzedniego kierownictwa MEN?

Poseł PiS Marcin Horała sformułował coś, co można określić mianem „doktryny Horały”. W jednym z programów powiedział o działaniach swoich partyjnych kolegów tak: jeśli ktoś kradł niezgodnie z procedurami, to powinien być ukarany. To oczywiście wyraźna sugestia, że można działać w sposób naganny, jeśli przy okazji przestrzega się sformułowanych wcześniej procedur. No nie, albo jest się uczciwym, albo jest się nieuczciwym. Nieuczciwi też przecież pisali swoje procedury. Przykład? Procedury dotyczące Willi+ pozwalały na wydawanie indywidualnych decyzji ministra bez względu na opinię komisji konkursowych czy recenzentów. Nieważne były nawet kryteria formalne. Ale wszystko było zgodnie z procedurami. Jesteśmy pewni, że Willę+ rozliczymy. Obecnie sprawa jest w prokuraturze.

Czy już jesteście w stanie oszacować, ile razem pieniędzy zostało, w waszej opinii, wydanych niezgodnie z przeznaczeniem?  

Cały czas to liczymy. Sprawdzamy konkursy. Przyglądamy się, gdzie miała zastosowanie „doktryna Horały”. Weźmy pod uwagę choćby dofinansowanie dla różnych fundacji rzędu 100–200 tys. zł. Często nie stawiano organizatorom żadnych wymagań, np. był konkurs dotyczący organizacji biegu, ale nie wiadomo było, na ile osób i na jakim dystansie. Organizatorzy, w tym przypadku chodzi konkretnie o młodą gwiazdeczkę Twittera z ambicjami politycznymi, musieli tylko wskazać, że impreza się odbyła. Nikt nie oczekiwał od nich kosztów osobowych czy kosztów promocji.

Przyglądamy się, gdzie miała zastosowanie „doktryna Horały”

Kolejny kontrowersyjny temat, to słynny projekt pana Czarnka „Inwestycje w oświacie”. Tu głównymi beneficjentami były szkoły prowadzone przez związki wyznaniowe – publiczne i niepubliczne. Brak transparentności, jasnych zasad, za to mnóstwo wątpliwości. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak kasa dla swoich – takie procedury, zgodnie z „doktryną Horały”. Ten gigantyczny skok na państwo, którego dokonał PiS wspólnie z Suwerenną Polską, jest dziś trudny do ogarnięcia i oszacowania, ale spokojnie, wszystko będzie rozliczone. 

Jak można było te pieniądze wydać lepiej?

Proszę zwrócić uwagę na sprawę laptopów dla czwartoklasistów. Problem w tym, że twórcy tego programu mieli najpierw pomysł wyborczy, chcieli coś dać, a dopiero później zastanawiali się co i w dodatku, jak to zapisać w KPO. Wymyślili więc rozdawanie laptopów dzieciom, ale nie przygotowali strategii ich wykorzystania. To po prostu był prezent wyborczy czy – jak kto woli – kiełbasa wyborcza.

Przemysław Czarnek nie zastanawiał się nad tym, w jaki sposób wykorzystać ten sprzęt do celów edukacyjnych, nie zadbał o bezpieczeństwo cyfrowe ani o higienę cyfrową dzieci. Nie zapewniono dostępu do cyfrowych podręczników. W zasadzie można powiedzieć, że rozdano zabawki, z którymi uczniowie mogli zrobić, co chcieli.

Jak wy chcecie ten program poprawić?

Powołałam Radę ds. Informatyzacji Edukacji. Są w niej ludzie zajmujący się m.in. cyberbezpieczeństwem, bezpieczeństwem dzieci w sieci i osoby znające się na sztucznej inteligencji. To świetni eksperci, z których udziałem zostanie wypracowana strategia postępu technologicznego w szkołach. To są ludzie, którzy znają się na cyfryzacji, a nie PR-owcy, którzy patrzą, co się opłaca wyborczo. Wydali 1,2 mld zł z KPO, które zresztą za rządów PiS zostało zablokowane.

W jaki sposób można zmienić szkołę? 

Coraz częściej mówi się też o zakazie smartfonów w szkole.

Żeby wprowadzać zakaz, musi być dla niego zrozumienie i akceptacja. Dziś tego nie ma. To nie zakaz odciągnie uczniów od urządzeń, ale dobra propozycja innej formy spędzania czasu w szkole, np. ciekawych lekcji W-F czy stworzenia przestrzeni, gdzie dzieci w czasie przerwy będą mogły się wyciszyć, ale też ze sobą normalnie porozmawiać. Nie widzę powodów, żeby zacząć od zakazów i rewolucji w dziedzinie, której my, jako społeczeństwo, nie mamy jeszcze przedyskutowanej. Szkoły są w dużym stopniu autonomiczne i mogą odpowiednie zapisy formułować w statutach szkolnych.

To nie zakaz odciągnie uczniów od urządzeń, ale dobra propozycja innej formy spędzania czasu w szkole,

Są szkoły, w których oferuje się dzieciom wspólne przestrzenie i aktywności, oraz takie, w których niewiele się dzieje. I dzieci sięgają po telefon.

Czasami wystarczy w szkole jeden zapaleniec, żeby szkoła stała się dla jej uczniów najwspanialszym miejscem na świecie. Ważne jest działanie dyrekcji szkoły, która rozumie potrzebę rozwoju dziecka, nie boi się zmian, pozyskuje dodatkowe środki na sprzęt, modernizację. I samorząd, który w tym pomoże. Dokładamy wszelkich starań, by dobrostan uczniów się poprawiał, ale nie można każdej sprawy załatwiać centralnie, w dodatku systemem odgórnych zakazów.

Ostatnio spore poruszenie wywołała informacja o tym, że przez kolejne dwa lata nie będzie już dodatkowych podwyżek dla nauczycieli. To już pewne?

Nauczyciele właśnie dostają rekordowe podwyżki w wysokości 30 i 33 proc. Zdecydowana większość samorządów te podwyżki już wypłaciła – to ponad 80 procent. Oczywiście chcemy utrzymać trend wzrostowy, ale sytuacja finansowa państwa po ośmiu latach PiS jest naprawdę bardzo zła, dlatego za wcześnie jest na składanie konkretnych deklaracji.

Niedawno w przestrzeni publicznej pojawiła się sprawa dotycząca klocków Lego dla szkół. Podobno urzędnicy będą musieli je przeliczyć.

W ubiegłym roku, za rządów PiS, za kwotę 800 tys. zł zakupiono zestawy Lego i przekazano je szkołom. Z klocków miały być budowane roboty, które miały brać udział w walkach robotów. Problem w tym, że nie podpisano umów użyczenia i zrobił się potworny bałagan administracyjny. Teraz to trzeba wszystko zinwentaryzować. Na szczęście nie trzeba każdego klocka liczyć oddzielnie. Jak zwykle nie opracowano żadnej strategii.

Naszym poprzednikom wydawało się, że wszystko można robić niechlujnie i jakoś to będzie. Czy myśleli, że wiecznie będą u władzy? Nie mieliśmy świadomości, jak arogancka była tamta władza. Niby widzieliśmy, jak jeździli z czekami, promesami, jak pompowali pieniądze w regiony, gdzie czuli się mocni politycznie, ale chyba nikt nie zdawał sobie sprawy ze skali tego zjawiska. A jest ona porażająca. Kolejnych czterech lat PiS Polska jako państwo by nie przetrwała zarówno pod kątem finansowym, jak i instytucjonalnym.

Naszym poprzednikom wydawało się, że wszystko można robić niechlujnie i jakoś to będzie

Najbliższa zmiana w szkole już od kwietnia. Dotyczyć będzie ograniczenia prac domowych. Czy już wiadomo, jak to wszystko będzie wyglądało?

Z pracami domowymi problemem był ich nadmiar, co wynika z przeładowanych podstaw programowych. Po reformie pani Zalewskiej uczniowie w ciągu ośmiu lat mieli przerobić materiał z dziewięciu lat. Stąd konieczność organizowania dodatkowego wsparcia dla uczniów, bo nauczyciele w szkole po prostu pędzili z programem.

Nie każdy rodzic ma czas i kompetencje, żeby dziecku wytłumaczyć wszystko to, czego dziecko nie nauczyło się w szkole. Zamożniejsi korzystali z korepetycji. A ci, którzy nie mieli czasu, kompetencji czy pieniędzy, mogli tylko patrzeć, jak pogarszają się oceny ich dzieci.

Tak nie powinno być, bo dziecko powinno uczyć się w szkole. Szkoła jest od wyrównywania szans. Rodzic może wspierać i inwestować w dziecko, ale to szkoła ma zapewnić powszechną wiedzę, a nie dom.

Co do projektu, konieczna będzie korekta w klasach 1–3, bo pierwotny zapis był nieprecyzyjny. W przypadku najmłodszych konieczna jest troska o małą motorykę – w tym zakresie nastąpi doprecyzowanie zapisu.

Część szkół sama już dawno zrezygnowała z prac domowych.

Są metody i sposoby, żeby dzieci zainspirować do nauki, do zrobienia czegoś w domu, ale nie do uzupełnienia tego, czego nie zdążyło się zrobić w szkole.

Wiele prac domowych było przepisywanych z internetu albo od koleżanek i kolegów. A przecież nie o to chodzi, by w szkole dzieci uczyły się, jak oszukiwać nauczyciela, obecnie np. za pomocą czatu GPT.

Prace domowe nie będą mogły być oceniane. Czy to pierwszy krok do zerwania z ocenozą?

To pierwszy krok, by szkołę unowocześnić. Powinno być mniej ocen, a więcej rozmowy. Ocena ma być informacją zwrotną, która pokazuje uczniowi, w jakim kierunku powinien zmierzać. Ocenianie powinno być czymś więcej niż postawieniem stopnia.

Nie może być tak, że dziecko dostaje kolejne negatywne oceny, ale nie wie, co robi źle. To go nie motywuje do nauki. Trzeba mówić dziecku, co musi poprawić, uzupełnić.

Nie może być tak, że dziecko dostaje kolejne negatywne oceny, ale nie wie, co robi źle

Prawdą jednak jest, że ilość sprawdzianów, które dzieci mają w szkole, jest bardzo duża. Znam przypadki, że dzieci w lutym na 29 dni mają 26 różnego rodzaju sprawdzianów. Po co to wszystko? Bo tak było w szkole z lat 50. czy 60? Dziś młodym ludziom potrzebne są już inne kompetencje.

Zarzucano pani, że zbyt często zmiany konsultuje pani z uczniami, za mało korzysta z ekspertów.

To oczywiste, że trzeba z młodymi ludźmi rozmawiać. Młodzież wie, czy jest przemęczona czy nie. Przecież to ci 12–15-letni ludzie za parę lat będą współdecydować o Polsce. Tworzymy świat dla nich i powinniśmy pytać ich o zdanie.

Będą nowe przepisy dotyczące rekolekcji 

Jesteśmy przed Wielkanocą, w wielu szkołach odwoływane są lekcje, a dzieci idą do kościoła z nauczycielami na rekolekcje.

Na przyszły rok przygotuję przepisy, które pozwolą nauczycielom na podejmowanie autonomicznych decyzji, czy chcą uczestniczyć w rekolekcjach czy nie. Nikt nie może być do tego zmuszany. Praktyki religijne są dla wielu osób ważne, ale nie może się to odbywać kosztem edukacji. Praktyka religijna jest sprawą prywatną.

Spodziewa się pani w tym zakresie konfliktu z Kościołem?

Zadaniem państwa jest zadbanie o dobrą edukację. A zadaniem Kościoła jest zadbanie o dobrostan swoich wiernych.

Czy obok religii w szkołach będzie etyka? Był pomysł, żeby jeden z tych przedmiotów był obowiązkowy.

Problem jest z dostępnością nauczycieli. Pomysłów na nowe przedmioty jest dużo, np. religioznawstwo czy filozofia. Tylko kto miałby tego uczyć? Albo wiedza o kulturze – przedmiot, który zniknął wraz z gimnazjami. Dziecko, które nie mieszka w dużym mieście, nie ma nauczycieli pasjonatów albo rodziców, którym zależy, by dzieci miały kontakt z kulturą, nie ma szans na żadną edukację kulturalną.

Pomysłów na nowe przedmioty jest dużo, np. religioznawstwo czy filozofia.

Brakuje też kompetentnych nauczycieli wychowania do życia w rodzinie, bo chyba się zgadzamy, że bycie nawet najlepszym katechetą nie oznacza bycia dobrym nauczycielem WDŻ. A szkolnymi psychologami nie mogą być absolwenci z wątpliwymi dyplomami.

Będziemy myśleć o zmianach w zasadach przeprowadzania matury i egzaminu ósmoklasisty

Czy wraz ze zmianami w szkole zmieni się egzamin ósmoklasisty i matura?

Nie znam innego, obiektywnego kryterium, które by ułatwiało rekrutację do szkół średnich. Dziś szkoły są pod dużą presją, żeby osiągnąć wysokie wskaźniki. Młodzież zdaje sobie sprawę, że ten egzamin zdecyduje o wszystkim. Jednak w przyszłości nie wykluczam jakichś zmian.

Natomiast w przypadku egzaminów maturalnych być może zmiana już będzie w przyszłym roku. Do MEN dochodzą liczne sygnały, że 30 proc. na poziomie rozszerzonym z jednego przedmiotu może zamknąć możliwość zdania egzaminu maturalnego. Ja te wątpliwości podzielam.

Wiele środowisk domaga się odwołania szefa CKE Marcina Smolika.

Przestrzeń publiczna nie jest odpowiednia do prowadzenia rozmów dotyczących personaliów, szefów różnych instytucji. Nie wyobrażam sobie, by przeprowadzać jakieś zmiany w trakcie procesu edukacyjnego.

Edukacja
Ćwiek-Świdecka: „Przepraszam” Tuska to za mało, by zdobyć głosy nauczycieli dla Trzaskowskiego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Edukacja
MGW – nie tylko historia, ale też Nauka przez Zabawę i Eksperymenty
Edukacja
Sławomir Broniarz: Nauczycielom chodzi nie tylko o pieniądze
Edukacja
Iga Kazimierczyk: obecne zmiany w szkołach to tylko wierzchołek góry lodowej
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Edukacja
Ćwiek-Świdecka: Brak „systemowego szczucia” nie oznacza, że w szkole wszystko już gra