Naszym poprzednikom wydawało się, że wszystko można robić niechlujnie i jakoś to będzie
Najbliższa zmiana w szkole już od kwietnia. Dotyczyć będzie ograniczenia prac domowych. Czy już wiadomo, jak to wszystko będzie wyglądało?
Z pracami domowymi problemem był ich nadmiar, co wynika z przeładowanych podstaw programowych. Po reformie pani Zalewskiej uczniowie w ciągu ośmiu lat mieli przerobić materiał z dziewięciu lat. Stąd konieczność organizowania dodatkowego wsparcia dla uczniów, bo nauczyciele w szkole po prostu pędzili z programem.
Nie każdy rodzic ma czas i kompetencje, żeby dziecku wytłumaczyć wszystko to, czego dziecko nie nauczyło się w szkole. Zamożniejsi korzystali z korepetycji. A ci, którzy nie mieli czasu, kompetencji czy pieniędzy, mogli tylko patrzeć, jak pogarszają się oceny ich dzieci.
Tak nie powinno być, bo dziecko powinno uczyć się w szkole. Szkoła jest od wyrównywania szans. Rodzic może wspierać i inwestować w dziecko, ale to szkoła ma zapewnić powszechną wiedzę, a nie dom.
Co do projektu, konieczna będzie korekta w klasach 1–3, bo pierwotny zapis był nieprecyzyjny. W przypadku najmłodszych konieczna jest troska o małą motorykę – w tym zakresie nastąpi doprecyzowanie zapisu.
Część szkół sama już dawno zrezygnowała z prac domowych.
Są metody i sposoby, żeby dzieci zainspirować do nauki, do zrobienia czegoś w domu, ale nie do uzupełnienia tego, czego nie zdążyło się zrobić w szkole.
Wiele prac domowych było przepisywanych z internetu albo od koleżanek i kolegów. A przecież nie o to chodzi, by w szkole dzieci uczyły się, jak oszukiwać nauczyciela, obecnie np. za pomocą czatu GPT.
Prace domowe nie będą mogły być oceniane. Czy to pierwszy krok do zerwania z ocenozą?
To pierwszy krok, by szkołę unowocześnić. Powinno być mniej ocen, a więcej rozmowy. Ocena ma być informacją zwrotną, która pokazuje uczniowi, w jakim kierunku powinien zmierzać. Ocenianie powinno być czymś więcej niż postawieniem stopnia.
Nie może być tak, że dziecko dostaje kolejne negatywne oceny, ale nie wie, co robi źle. To go nie motywuje do nauki. Trzeba mówić dziecku, co musi poprawić, uzupełnić.
Nie może być tak, że dziecko dostaje kolejne negatywne oceny, ale nie wie, co robi źle
Prawdą jednak jest, że ilość sprawdzianów, które dzieci mają w szkole, jest bardzo duża. Znam przypadki, że dzieci w lutym na 29 dni mają 26 różnego rodzaju sprawdzianów. Po co to wszystko? Bo tak było w szkole z lat 50. czy 60? Dziś młodym ludziom potrzebne są już inne kompetencje.
Zarzucano pani, że zbyt często zmiany konsultuje pani z uczniami, za mało korzysta z ekspertów.
To oczywiste, że trzeba z młodymi ludźmi rozmawiać. Młodzież wie, czy jest przemęczona czy nie. Przecież to ci 12–15-letni ludzie za parę lat będą współdecydować o Polsce. Tworzymy świat dla nich i powinniśmy pytać ich o zdanie.
Będą nowe przepisy dotyczące rekolekcji
Jesteśmy przed Wielkanocą, w wielu szkołach odwoływane są lekcje, a dzieci idą do kościoła z nauczycielami na rekolekcje.
Na przyszły rok przygotuję przepisy, które pozwolą nauczycielom na podejmowanie autonomicznych decyzji, czy chcą uczestniczyć w rekolekcjach czy nie. Nikt nie może być do tego zmuszany. Praktyki religijne są dla wielu osób ważne, ale nie może się to odbywać kosztem edukacji. Praktyka religijna jest sprawą prywatną.
Spodziewa się pani w tym zakresie konfliktu z Kościołem?
Zadaniem państwa jest zadbanie o dobrą edukację. A zadaniem Kościoła jest zadbanie o dobrostan swoich wiernych.
Czy obok religii w szkołach będzie etyka? Był pomysł, żeby jeden z tych przedmiotów był obowiązkowy.
Problem jest z dostępnością nauczycieli. Pomysłów na nowe przedmioty jest dużo, np. religioznawstwo czy filozofia. Tylko kto miałby tego uczyć? Albo wiedza o kulturze – przedmiot, który zniknął wraz z gimnazjami. Dziecko, które nie mieszka w dużym mieście, nie ma nauczycieli pasjonatów albo rodziców, którym zależy, by dzieci miały kontakt z kulturą, nie ma szans na żadną edukację kulturalną.
Pomysłów na nowe przedmioty jest dużo, np. religioznawstwo czy filozofia.
Brakuje też kompetentnych nauczycieli wychowania do życia w rodzinie, bo chyba się zgadzamy, że bycie nawet najlepszym katechetą nie oznacza bycia dobrym nauczycielem WDŻ. A szkolnymi psychologami nie mogą być absolwenci z wątpliwymi dyplomami.
Będziemy myśleć o zmianach w zasadach przeprowadzania matury i egzaminu ósmoklasisty
Czy wraz ze zmianami w szkole zmieni się egzamin ósmoklasisty i matura?
Nie znam innego, obiektywnego kryterium, które by ułatwiało rekrutację do szkół średnich. Dziś szkoły są pod dużą presją, żeby osiągnąć wysokie wskaźniki. Młodzież zdaje sobie sprawę, że ten egzamin zdecyduje o wszystkim. Jednak w przyszłości nie wykluczam jakichś zmian.
Natomiast w przypadku egzaminów maturalnych być może zmiana już będzie w przyszłym roku. Do MEN dochodzą liczne sygnały, że 30 proc. na poziomie rozszerzonym z jednego przedmiotu może zamknąć możliwość zdania egzaminu maturalnego. Ja te wątpliwości podzielam.
Wiele środowisk domaga się odwołania szefa CKE Marcina Smolika.
Przestrzeń publiczna nie jest odpowiednia do prowadzenia rozmów dotyczących personaliów, szefów różnych instytucji. Nie wyobrażam sobie, by przeprowadzać jakieś zmiany w trakcie procesu edukacyjnego.