Mateusz Morawiecki zapowiedział w niedzielę, że rząd wystąpi w sprawie reparacji notą dyplomatyczną do Niemiec, choć nie wskazał kiedy. A dopiero to oznaczałoby postawienie tej kwestii na agendzie dwustronnych relacji.
Daty nie ma, być może dlatego, że rozpoczęcie formalnych kroków niosłoby poważne ryzyko dla PiS. Na rok przed wyborami mogłoby się okazać, że działania władz są bezskuteczne.
Czytaj więcej
Szanse na uzyskanie od Niemiec rekompensat za straty poniesione w czasie wojny są właściwie żadne. Za to koszty dla naszego kraju bardzo realne.
W Warszawie nie opracowano nawet strategii dochodzenia roszczeń: argumentów prawnych, które pozwoliłyby na ich uzyskanie, czy znalezienie międzynarodowego sądu, który mógłby tym się zająć.
– Polski rząd oczekuje, że ten raport będzie początkiem długiej drogi prowadzącej do wypłaty reparacji. Sądzi, że skłoni to Niemcy do rozpoczęcia rozmów w tej sprawie. Tak się jednak nie stanie. Jeśli ta kwestia zostanie przez polską stronę postawiona formalnie na agendzie dyplomatycznej, odpowiedź Berlina będzie równie krótka, jak ta, którą uzyskał rząd grecki: sprawa jest zamknięta. Niemcy nie zajmują tu wyjątkowej postawy wobec Polski. RFN od wielu dekad nie płaci żadnemu państwu reparacji. To jest sprawa zamknięta wobec wszystkich – mówią „Rz” źródła rządowe w Berlinie.