Przydacz został zapytany czy rozmowa pomiędzy prezydentem USA, Joe Bidenem i prezydentem Federacji Rosyjskiej, Władimirem Putinem może przynieść odprężenie na wschodniej flance NATO, gdzie dochodzi obecnie m.in. do koncentracji wojsk rosyjskich w pobliżu granicy ukraińskiej i gdzie mają miejsce działania hybrydowe, stosowane przez Białoruś wobec Polski i Litwy.
- Z całą pewnością Stany Zjednoczone są zdeterminowane do tego, żeby wysłać mocny sygnał w kierunku Rosji. To administracja amerykańska rozmawia od kilku tygodni ze swoimi europejskimi partnerami i informuje o tym, co się dzieje na wschodniej flance (NATO). Jeśli jutrzejsze spotkanie będzie miało wydźwięk mocnego sygnału w kierunku Moskwy, to może to doprowadzić do otrzeźwienia. Ale jeśli to będzie tylko "spotkaniem dla spotkania", to z całą pewnością propaganda rosyjska okrzyknie to zwycięstwem Rosji, ponieważ okaże się, że Władimir Putin będzie równorzędnym partnerem do rozmowy dla Stanów Zjednoczonych. Z reguły Rosja w taki sposób buduje swoje pozycję - najpierw tworzy kłopoty, a potem doprowadza do tego, że trzeba z nią rozmawiać. Jeżeli Rosja nie dostanie twardego sygnału, to tak to wykorzysta - ostrzegał wiceminister spraw zagranicznych.