To reakcja na ograniczenie aż o połowę wiz wydawanych przez Francję Algierczykom. Ale także deklarację Emmanuela Macrona, że Algieria wykorzystuje pamięć o wojnie niepodległościowej, aby umocnić dyktaturę.
Ograniczenie wiz obejmuje także Maroko (również o 50 proc.) i Tunezję (o 30 proc.). Francuzi wskazują, że od lat próbują przekonać trzy kraje Maghrebu do przyjmowania swoich obywateli, którzy są wydalani z terytorium Republiki. Ale bez skutku.
Sprawa stała się tym bardziej wrażliwa, że w kwietniu Francję czekają wybory prezydenckie
Mechanizm jest prosty: gdy Algierczyk mieszkający we Francji otrzyma od prefekta nakaz wyjazdu, ma 30 dni na opuszczenie Francji. Zwykle jednak niszczy w tym czasie paszport. Algieria przyjmuje zaś swoich obywateli tylko, jeśli mają dowód tożsamości. Nowe dokumenty wydaje jak na lekarstwo. Dość powiedzieć, że na 7,7 tys. nakazów wyjazdu wydanych algierskim obywatelom w I kwartale tego roku, tylko 22 skończyło się wyjazdem. Podobny mechanizm działa wobec Marokańczyków i Tunezyjczyków.
Sprawa stała się tym bardziej wrażliwa, że w kwietniu Francję czekają wybory prezydenckie, w których Macron może zetrzeć się w drugiej turze z Marine Le Pen. Sprawa emigracji będzie miała wówczas kluczowe znaczenie. Nad Sekwaną żyje 7-milionowa, największa mniejszość muzułmańska w zachodniej Europie.