Grzegorz Hajdarowicz w programie Piotra Kraśki „Na pierwszym planie" (13 listopada 2012 r., po tzw. aferze trotylowej), powiedział, że Tomasz Wróblewski zachował się „jak człowiek bez honoru". Padły też wypowiedzi o możliwej prowokacji służb specjalnych – o co pytał Kraśko. Wróblewski uznał, że naruszyło to jego dobra osobiste i zażądał przeprosin na pierwszej stronie „Rz" oraz  w TVP1 i 100 tys. zł zadośćuczynienia.

Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo w całości. Uznał, że działania Hajdarowicza nie były bezprawne. W uzasadnieniu sędzia Paweł Pyzio stwierdził, że nie można oceniać tych wypowiedzi w oderwaniu od kontekstu. Mógł tak powiedzieć, bo Wróblewski, pełniący funkcje publiczne (członek zarządu i redaktor naczelny „Rz") podlegał surowszej krytyce. Co do sugestii o udział w prowokacji służb specjalnych, sędzia zauważył, że nie zmierzała do oskarżania kogokolwiek, była jedynie przypuszczeniem.

Adwokat Dariusz Pluta, pełnomocnik Wróblewskiego, nie zgadza się z argumentacją sądu.

Wyrok jest nieprawomocny.