Przekonał się o tym pracownik pewnej restauracji, któremu Sąd Okręgowy we Wrocławiu nakazał publiczne przeprosiny zwierzchniczki.
Niewierny przestraszył się żony
Mateusz C. pracował jako kierowca w restauracji, w której kierowniczką zmiany była Weronika S. (imiona zmienione). Jak wynikało z zeznań świadków i innych dowodów, między pracownikiem a jego szefową wywiązał się romans, który trwał półtora roku. Ukradkiem wymieniali czułości, szukali okazji, żeby pobyć ze sobą. Weronika przynosiła Mateuszowi ugotowane w domu posiłki. Po pracy prowadzili długie rozmowy przez telefon, pisali czułe sms-y i maile. Mateusz C. zwracał się w nich do swej szefowej per „słoneczko", „kochanie". „ukochana", „najdroższa" i „maleństwo".
Jeden z sms-ów przypadkowo przeczytała żona Mateusza C. Pech chciał, że Weronika S. wyznawała w nim miłość swemu podwładnemu. Mateusz tłumaczył żonie, że szefowa od dłuższego czasu mu się narzucała, a on nigdy nie odwzajemniał jej uczyć. Natomiast kochankę poinformował, że chce zakończyć znajomość, bo zależy mu na utrzymaniu małżeństwa.
Skarga do zarządu
Kilka dni później Mateusz C. zgłosił kierownictwu firmy, że ma zastrzeżenia do zachowania Weroniki S. wobec niego. Zarzucił jej molestowanie seksualne w miejscu pracy i mobbing, który miał się rozpocząć, gdy chciał zerwać romans. Takie same zarzuty sformułował w oficjalnej skardze do zarządu firmy. Napisał m.in., że szefowa usiłowała nawiązać z nim bliskie relacje damsko-męskie, na co nie wyraził zgody i w związku z tym ona, z zemsty wprowadziła w restauracji nieznośną atmosferę, obmawiając i wyśmiewając w obecności innych pracowników jego i jego żonę, kierując wobec niej oszczerstwa i pomówienia. Mateusz C. prosił szefostwo firmy o interwencję i wyciągnięcie wobec Weroniki S. konsekwencji służbowych.
Wewnątrzzakładowe postępowanie wyjaśniające nie potwierdziło jego zarzutów, choć firma nie znalazła także dowodów na to, że były one zmyślone.