Pod koniec maja odbyła się w „Rzeczpospolitej” debata środowiska nefrologicznego na temat stanu leczenia pacjentów z przewlekłą chorobą nerek (PchN). Dotyka ona 4,7 mln osób i jest coraz poważniejszym wyzwaniem zdrowia publicznego. W debacie miał uczestniczyć minister Maciej Miłkowski, niemniej w ostatniej chwili odwołał swój udział. Jednocześnie przekazał opinię ministerstwa dotyczącą problemów osób dializowanych (będących w schyłkowej niewydolności nerek, dla których dializa to zabieg ratujący życie, jaki muszą przechodzić trzy razy w tygodniu, a każdy trwa minimum cztery godziny). Dobre samopoczucie ministerstwa w tej kwestii zaskakuje.
Ministerstwo na wszystkie problemy osób dializowanych zdaje się spoglądać z dużego poziomu ogólności. Minister twierdzi na przykład, że zasadniczo nie zmieniła się liczba placówek świadczących dializoterapię. Niestety, nie jest to precyzyjna ocena. W ostatnich latach zamkniętych zostało kilka ośrodków/stacji dializ, a obecnie obserwujemy likwidację kolejnych, bo brakuje kadr medycznych, a ich praca jest nienależycie wyceniania w procedurze opisanej przez MZ. To sprawia, że pacjenci się kohortowani, a zespoły medyczne mają mniej czasu na należyte leczenie. Dla wielu pacjentów taka sytuacja to ich wykluczenie z pełnienia ról społecznych i rodzinnych. Całe życie ustawiają pod dializy.
W debacie brały udział osoby, które odpowiadają za leczenie ponad połowy pacjentów dializowanych w Polsce i mówią dobitnie: na rynku brakuje zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek nefrologicznych. Ministerstwo prezentuje statystyki Naczelnej Izby Lekarskiej, mówiące, że mamy 1423 nefrologów (stan na koniec 2022 r.). Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Po pierwsze, wielu lekarzy ma po kilka specjalizacji i często nie pracuje w każdej z nich, a tego statystyki NIL nie uwzględniają. Po drugie, nie ma tu mowy o „geografii specjalizacji”, a praktycy pokazują jasno – o ile w większych miastach nie ma tak dużych kłopotów z kadrami, o tyle w Polsce powiatowej sytuacja jest wprost przeciwna. Dodatkowo, stacje dializ nie mają jak konkurować o uwagę lekarzy, bowiem stawka godzinowa dla nich przewidziana w obecnej wycenie dializy mocno odbiega od rzeczywistości. Poza tym, jak podaje Centrum Podyplomowego Kształcenia Medycznego, nefrologia to najszybciej zanikająca specjalizacja w Polsce.
Uczestniczy debaty zwracali także uwagę na nieadekwatne finansowanie dializoterapii. Przez ostatnie dziesięć lat, do 2022 r., stawka za to leczenie nie zmieniła się w zasadniczy sposób. Podwyżka z 2016 r., do której odwołuje się minister, dotyczyła całego systemu ochrony zdrowia, nie uwzględniała specyfiki leczenia hemodializami i w żaden sposób znacząco nie wpłynęła na poprawę stanu pacjentów. Ta dokonana w zeszłym roku co prawda wyprowadziła nas na piąte, a nie trzecie od końca miejsce w Europie, natomiast dalej jest ona pięciokrotnie niższa niż w krajach, w których stoi na odpowiednim poziomie.
Zarządzający stacjami dializ postulują stworzenie przejrzystego i stale reagującego na zmiany makroekonomiczne mechanizmu zmiany wyceny, który uwzględniałby wszystkie potrzeby zdrowotne pacjentów (u których współchorobowość stoi na bardzo wysokim poziomie), przede wszystkim: kardiologiczne, diabetologiczne, psychiatryczne/psychiczne, dietetyczne. Częstotliwość pochylania się specyficznie nad ich problemami raz na dziesięć lat jest zdecydowanie niewystarczająca. Pacjenci dializowani stale potrzebują złożonego leczenia, wsparcia wielu specjalistów naraz, co mogliby koordynować lekarze ze stacji dializ jako znający najlepiej ich potrzeby.