W minionym kwartale polski PKB wzrósł o 0,8 proc. wobec szacowanych wstępnie przez GUS 0,5 proc. w pierwszych trzech miesiącach roku. Tak wynika ze średniej prognoz zebranych przez „Rz" wśród 15 instytucji finansowych. Dobra wiadomość jest taka, że już nie hamujemy, ale na prawdziwe ożywienie możemy jeszcze długo czekać.
Wstępny szacunek PKB za II kwartał GUS poda w połowie sierpnia. – Patrząc na dane miesięczne, wiele wskazuje, że drugi kwartał był bardzo podobny do pierwszego. Widać poprawę pewnych trendów w eksporcie czy konsumpcji, ale jednocześnie mamy fatalne dane z sektora budowlanego. Informacje pozytywne i negatywne więc się równoważą – uważa Ignacy Morawski, główny ekonomista PBP.
Miniony kwartał eksporterzy rozpoczęli solidnym wzrostem sprzedaży za granicę. Liczona w euro wzrosła o ponad 12 proc. I to właśnie w silnym eksporcie, przy jednoczesnym spadku wartości importu, ekonomiści upatrują szans na poprawę sytuacji gospodarczej w kolejnych kwartałach. – Drugie półrocze będzie „ciągnięte" eksportem netto, czemu dodatkowo sprzyja obecna słabość złotego – przyznaje Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao. – Widać, że drgnęło ostatnio w branżach eksportowych, głównie produkcji samochodów, mebli, sprzętu elektronicznego. Mam jednak wątpliwości co do trwałości tej poprawy – uważa Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Przypomina, co pokazały majowe wskaźniki wyprzedzające koniunktury PMI. – W Chinach, USA i Niemczech mamy szybkie spadki nowych zamówień eksportowych. To jest sygnał spowolnienia handlu międzynarodowego i Polska, jako podwykonawca produkcji w strefie euro, głównie w Niemczech, może zostać tym dotknięta – mówi Borowski.
Ekonomiści liczą na to, że drugim jasnym punktem w gospodarce będzie poprawa konsumpcji prywatnej. Sprzedaż detaliczna w maju wzrosła co prawda tylko o 0,5 proc., ale analitycy spodziewają się, że w czerwcu rosła już nieco szybciej – według średniej prognoz o 1,1 proc. Większym wydatkom sprzyja bardzo niska inflacja. Jedna trzecia analityków w ankiecie „Rz" prognozuje, że w czerwcu wzrost cen wyhamował do 0,2 proc. Jeśli to się potwierdzi, był to najniższy poziom w historii. Według średniej prognoz inflacja wyniosła 0,3 proc. Tak wolno ceny rosły ostatnio ponad dekadę temu.
Przy wciąż mizernym wzroście wynagrodzeń (w czerwcu, według prognoz średnia płaca w sektorze przedsiębiorstw wzrosła o 2,2 proc.), niska inflacja oznacza, że realnie nasze dochody rosną szybciej niż jeszcze rok temu (wtedy ceny rosły o 1 pkt. proc. szybciej niż płace). To daje nadzieję, że Polacy nie będą już tak mocno ograniczać wydatków. – Oczekujemy, że II kwartał przyniósł niewielką poprawę i konsumpcja wzrosła o 0,3 proc. wobec stagnacji w I kwartale – mówi Mrowiec.