Dane te zdają się potwierdzać, że wrześniowy spadek cen był przede wszystkim konsekwencją działań administracyjnych oraz zjawisk jednorazowych. We wrześniu rozszerzony został program darmowych leków (objął dzieci i młodzież do 18 r.ż. oraz osoby po 65 r.ż.) i zmalały opłaty radiowo-telewizyjne. Wyjątkowo letnia pogoda ograniczyła zaś wzrost cen odzieży i obuwia z kolekcji jesiennych. W październiku ten ostatni efekt został odwrócony. Z środowych danych GUS wynika, że odzież i obuwie podrożały o 3,3 proc. wobec września, gdy z kolei podrożały o 2,5 proc.
Inflacja ogółem, mierzona CPI, wyhamowała w październiku do 6,6 proc. z 8,2 proc. rok do roku. W dużym stopniu przyczynił się do tego spadek cen paliw związany z polityką marżową Orlenu przed wyborami. To, że inflacja bazowa nie zmalała tak wyraźnie, sugeruje, że w gospodarce wciąż utrzymuje się presja na wzrost cen związana z szybkim wzrostem płac i odradzającym się popytem konsumpcyjnym.
Inflacja nie będzie już maleć szybko
Uporczywość inflacji bazowej to jedno ze źródeł oczekiwań ekonomistów, że inflacja CPI nie będzie opadała już tak szybko jak w ostatnich miesiącach. Przyczyni się do tego również mniej korzystna baza odniesienia.
Listopadowa projekcja NBP sugeruje, że inflacja CPI w 2024 r. wyniesie średnio 4,6 proc. po 11,4 proc. w tym roku. Scenariusz ten opiera się jednak na założeniu, że przez cały rok utrzymana zostanie zerowa stawka VAT na podstawowe artykuły żywnościowe, a ceny nośników energii nie zostaną w pełni urynkowione.
Pomijając te działania administracyjne, presja na wzrost cen będzie malała wolniej. Inflacja bazowa, jak oceniają analitycy z NBP, w najbliższych dwóch latach wyniesie – odpowiednio – 5,2 i 4 proc. po 10,1 proc. w br.
Narodowy Bank Polski ma za cel utrzymywanie inflacji na poziomie 2,5 proc., tolerując przejściowe odchylenia o 1 pkt proc. w każdą stronę.