Bez gwałtownych zmian
Eurostat, czyli unijny urząd statystyczny, podał właśnie, że inflacja HICP, czyli wyliczana wedle jednakowej metody dla wszystkich krajów unijnych, w styczniu w Chorwacji wyniosła wedle wstępnych szacunków 12,5 proc. w stosunku rocznym. Miesiąc wcześniej wskaźnik ten sięgał 12,7 proc. W ujęciu miesięcznym ceny towarów i usług wzrosły o 0,2 proc. Chorwackie biuro statystyczne podało z kolei, że ceny towarów i usług były w styczniu o 12,7 proc. wyższe niż przed rokiem. W grudniu inflacja w Chorwacji sięgała 13,1 proc. W ujęciu miesięcznym, w stosunku do grudnia, inflacja nie zmieniła się.
Danych o styczniowej inflacji w Polsce jeszcze nie ma. W grudniu wskaźnik HICP sięgał w naszym kraju 15,3 proc., czyli był wyraźnie wyższy niż w Chorwacji. I wyższy od średniej unijnej, która wtedy wynosiła 9,2 proc. Inflacja w całej UE wyraźnie hamuje, średnią za styczeń Eurostat wstępnie wyliczył na 8,5 proc. Możliwe, że w Polsce poszła w górę, bo z początkiem roku wygasła część elementów tarcz antyinflacyjnych.
Nie ma strachu
– W badaniach, które regularnie prowadzi Komisja Europejska, w jej Barometrze, obawy przed wzrostem cen związanym z wprowadzeniem euro są w Polsce bardzo silne, na tle innych krajów i w mojej ocenie jest to jeden z głównych powodów tego, że mamy wysoki odsetek osób, które opowiadają się przeciwko wprowadzeniu unijnej waluty – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Banku Credit Agricole Polska. Dodaje, że jest to problem, który obserwujemy od wielu lat, dodatkowo podsycany i wzmacniany przez różnego rodzaju opinie, z których miałoby wynikać, że euro jest czynnikiem proinflacyjnym czy wręcz, że prowadzi do znaczącego wzrostu cen.
– Tymczasem wszystkie badania, które zostały przeprowadzone w krajach, które do strefy euro przystępowały po jej utworzeniu, czyli obejmujące Grecję, Słowenię, Maltę, Słowację, kraje bałtyckie, pokazywały, że wprowadzenie euro w postaci gotówkowej przyczyniło się do wzrostu cen w bardzo niewielkim zakresie. Na skutek zaokrąglenia rosły zwykle ceny o niskiej wartości jednostkowej, na drobne towary konsumpcyjne, które są kupowane często, ale ze względu na niewielki udział tych towarów w wartości koszyków konsumpcyjnych ich wpływ na inflację był zaniedbywalny – mówi Borowski.
Zaznacza, że należy odróżnić wpływ na inflację od wpływu na percepcję inflacji. – To zjawisko znane w ekonomii i ono zwykle rozchodzi się z twardymi danymi o inflacji. Jeśli wzrosła cena cappuccino, to ludzie uważają, że wzrosła też inflacja – tłumaczy główny ekonomista Banku Credit Agricole. – A przecież ceny niektórych produktów spadły. Trzeba więc liczyć efekt netto.
Zauważa, że ekonomiści i urzędy statystyczne dysponują narzędziami, które pozwalają wyłapać anomalie cenowe, nietypowe zwyżki cen w chwilach wprowadzenia euro i że skalę tego typu działań można skutecznie tłumić. Służy temu wywieranie presji na firmy detaliczne przez rząd, jego agendy, urzędy ochrony konsumentów, nacisk mediów. – Największy problem z tym miała Słowacja i Chorwacja wyciągnęła z tego wnioski. Negatywne skutki zaokrąglenia cen były bardzo nieznaczne. Dane opublikowane przez Eurostat wskazujące na wzrost przeciętnego poziomu cen o 0,2 proc. w ujęciu miesięcznym dowodzą, że tego efektu praktycznie nie było – mówi Jakub Borowski.