Jak podał we wtorek GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w lutym o 8,5 proc. rok do roku, po zwyżce o 9,4 proc. w styczniu. To wynik wyraźnie powyżej oczekiwań ekonomistów, którzy przeciętnie szacowali, że CPI wzrósł o 8,1 proc. rok do roku. Niepewność była jednak duża ze względu na doroczną aktualizację składu CPI, którą GUS ogłasza właśnie w marcu. Prognozując inflację w lutym, ekonomiści tego składu siłą rzeczy nie znają.
Na dynamikę cen w lutym wyraźnie wpłynęła rządowa tarcza antyinflacyjna, przede wszystkim czasowe obniżki VAT na podstawowe artykuły żywnościowe i paliwa. Wzrost cen żywności wyhamował w lutym do 7,8 proc. rok do roku, z 9,6 proc. w styczniu. Paliwa do prywatnych środków transportu podrożały o 11,1 proc. rok do roku, po 23,8-proc. zwyżce miesiąc wcześniej. Zdecydowanie wolniej drożał też gaz: o 39,1 proc. rok do roku, po 51,3 proc. w styczniu.
Na podstawie wtorkowych danych ekonomiści szacują, że tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności, wyniosła w lutym około 6,7 proc., najwięcej od grudnia 2000 r., po 6,1 proc. w styczniu i 5,1 proc. w grudniu (oficjalne dane przedstawi w środę NBP). Inflację bazową w górę pchają przede wszystkim drożejące usługi. Ich ceny w lutym wzrosły o 9,1 proc. rok do roku, po zwyżce o 8,3 proc. w styczniu. To nowy wieloletni rekord. – Dalszy, silny wzrost inflacji bazowej odzwierciedla utrzymującą się szeroką presję inflacyjną w polskiej gospodarce – podkreśla Jakub Olipra, ekonomista z Credit Agricole BP. Ta presja wynika z szybkiego wzrostu płac, ale też kosztów energii dla firm.
Do tych trwałych źródeł inflacji wojna w Ukrainie dołączyła nowe: osłabienie złotego i skok cen surowców energetycznych i rolnych. Ekonomiści z banku Pekao oceniają wstępnie, że wszystko to doda do inflacji w br. średnio około 1,5 pkt proc. To oznacza, że zamiast 7,5 proc. wyniesie ona około 9 proc. Ale prognozy są dziś wyjątkowo rozbieżne ze względu na dużą zmienność cen surowców oraz kursu złotego.