Wojna na Ukrainie to kolejny krok ku stagflacji w Polsce

Atak Rosji na Ukrainę spowodował gwałtowne osłabienie złotego. To podsyci inflację, którą będą też napędzały związane z konfliktem zaburzenia w handlu i zwyżki cen surowców.

Publikacja: 24.02.2022 21:05

Wojna na Ukrainie to kolejny krok ku stagflacji w Polsce

Foto: Adobe Stock

W czwartek rano kurs euro w złotych po raz pierwszy w tym roku sforsował barierę 4,60 zł. Po południu za europejską walutę było trzeba zapłacić już ponad 4,69 zł, nawet o 15 groszy więcej niż w środę. To oznacza osłabienie złotego o ponad 2 proc. Polska waluta jeszcze mocniej traciła na wartości wobec dolara, uchodzącego na rynkach za bezpieczną przystań na czas zawirowań. Po południu dolar kosztował nawet 4,21 zł, najwięcej od wiosny 2020 r., czyli apogeum kryzysu wywołanego przez pandemię Covid-19. To oznacza osłabienie złotego o 3,5 proc.

To tylko preludium licznych konsekwencji gospodarczych i finansowych konfliktu na Ukrainie. Ich skala będzie zależała od tego, jak długo wojna potrwa, a także od zakresu sankcji ekonomicznych, które spotkają Rosję.

Czytaj więcej

Eurostat: Inflacja w Polsce sięga 8,7 proc. Według GUS jest wyższa

Zostają tylko stopy

Część ekonomistów zwraca uwagę na to, że w razie eskalacji konfliktu złoty może tracić na wartości bardziej niż inne waluty regionu ze względu na to, że jest najbardziej płynny. Deprecjacja złotego będzie się zaś przyczyniała do nasilenia inflacji w Polsce. Narodowy Bank Polski od pewnego czasu sygnalizował, że życzy sobie umocnienia złotego, aby wzmocnić siłę oddziaływania na gospodarkę podwyżek stóp procentowych. – Kanał kursowy polityki pieniężnej ponownie jest zablokowany – zauważyli na Twitterze ekonomiści z banku Pekao. To może według nich oznaczać, że Rada Polityki Pieniężnej będzie musiała podwyżki stóp jeszcze przyspieszyć. Tym bardziej że wojna na Ukrainie będzie podbijała inflację w Polsce także bezpośrednio, niezależnie od wpływu na kurs waluty.

Takie oczekiwania widoczne są też na rynku finansowym. W notowaniach kontraktów terminowych na trzymiesięczny WIBOR wyceniany jest obecnie jego wzrost w perspektywie półrocznej do niemal 5 proc., zamiast do 4,7 proc., jak jeszcze kilka dni temu.

Wojna na Ukrainie będzie podsycała inflację w Polsce przede wszystkim ze względu na jej wpływ na ceny surowców energetycznych, przemysłowych i rolnych. W czwartek baryłka ropy gatunku Brent po raz pierwszy od 2014 r. kosztowała ponad 100 dol. Rosja i Ukraina są jednak ważnymi producentami wielu innych surowców, np. palladu istotnego dla przemysłu motoryzacyjnego. W czwartek jego notowania rosły o ponad 7 proc. Wzrost cen surowców oraz ryzyko, że zmaleje ich dostępność będą też negatywnie oddziaływały na wzrost gospodarczy. To skomplikuje zadanie Rady Polityki Pieniężnej, która z jednej strony będzie musiała zmagać się z wysoką inflacją, a z drugiej strony hamującą gospodarką.

Zawirowania w handlu

Nasilenie zaburzeń w łańcuchach dostaw to tylko jeden z wielu kanałów, którymi wojna za wschodnią granicą może potencjalnie zaszkodzić polskiej gospodarce. Ekonomiści z mBanku zwracają uwagę, że tak nieodległy konflikt będzie negatywnie wpływał na nastroje konsumentów i firm, tłumiąc popyt.

Konflikt zbrojny na Ukrainie wpłynie też na wyniki polskiej wymiany handlowej. Rosja i Ukraina łącznie odpowiadają za ok. 5 proc. polskiego eksportu towarów oraz 7,5 proc. importu. Ekonomiści z ING Banku Śląskiego wyliczają, że załamanie sprzedaży na te rynki o 50 proc. odjęłoby 1,5 proc. od PKB Polski, ale przy nierealistycznym założeniu, że nie doszłoby też do spadku importu.

Jak oszacował wstępnie Mateusz Urban, ekonomista z firmy analitycznej Oxford Economics, wszystkie te mechanizmy łącznie mogą ograniczyć tempo wzrostu PKB Polski o około 1,2 pkt proc., a inflację podbić o 1 pkt proc. To oznaczałoby według niego zwyżkę PKB o 3,7 proc. i inflację na poziomie 8,8 proc. Ekonomiści z mBanku zwracają jednak uwagę na to, że na dłuższą metę konflikt może w pewnym stopniu presję na wzrost cen w Polsce zmniejszać. Będzie to z jednej strony efekt osłabienia popytu, a z drugiej strony większej imigracji, która mogłaby stłumić wzrost wynagrodzeń.

W czwartek rano kurs euro w złotych po raz pierwszy w tym roku sforsował barierę 4,60 zł. Po południu za europejską walutę było trzeba zapłacić już ponad 4,69 zł, nawet o 15 groszy więcej niż w środę. To oznacza osłabienie złotego o ponad 2 proc. Polska waluta jeszcze mocniej traciła na wartości wobec dolara, uchodzącego na rynkach za bezpieczną przystań na czas zawirowań. Po południu dolar kosztował nawet 4,21 zł, najwięcej od wiosny 2020 r., czyli apogeum kryzysu wywołanego przez pandemię Covid-19. To oznacza osłabienie złotego o 3,5 proc.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dane gospodarcze
Szwedzki bank centralny obniżył stopy. Pierwsza obniżka od ośmiu lat
Dane gospodarcze
Niemiecka gospodarka w nie najlepszej sytuacji
Dane gospodarcze
Niemcy zaskoczeni cenami pieczywa. Drożeje szokująco szybko
Dane gospodarcze
Strefa euro wróciła do wzrostów. Powiew optymizmu
Dane gospodarcze
Inflacja w kwietniu 2024 roku. GUS podał szybki szacunek