Światowy kryzys nie złamie polskiej gospodarki. Spowolnienie jej rozwoju nie będzie zbyt bolesne i potrwa około dwóch lat – uważa większość ekonomistów ankietowanych przez „Rz”. Ich zdaniem do końca 2010 roku nasza gospodarka będzie się rozwijać w tempie 2,5 – 4 proc. Żaden z nich nie wierzy jednak, że w tym czasie wzrost PKB osiągnie pułap, przy którym wciąż upiera się rząd, czyli 4,8 – 4,9 proc.
Najwięksi optymiści spośród 21 pytanych spodziewają się powrotu do 5-procentowego wzrostu gospodarki już pod koniec 2009 r. Ponad połowa ankietowanych uważa, że stanie się to w ostatnich miesiącach 2010 r. Trzech pesymistów sądzi, że okres zaciskania pasa potrwać może nawet trzy lata. Najczarniej widzący przyszłość Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu oczekuje powrotu prosperity nawet w 2014 r. Tak naprawdę wszystko zależy od tego, co się jeszcze wydarzy na świecie.
– W sprzyjających warunkach w III kwartale 2010 r. polski PKB znów powinien rosnąć w tempie 5-procentowym – uważa prof. Jerzy Osiatyński z Polskiej Akademii Nauk. Może być jednak gorzej, jeśli zawirowania na rynkach finansowych i wyraźne wyhamowanie gospodarki globalnej dotkną nas bardziej, niż się to dziś wydaje. W takiej sytuacji spowolnienie będzie dłuższe.
Tymczasem prognozy dla świata nie brzmią optymistycznie. Główny ekonomista BCC prof. Stanisław Gomułka szacuje, że w ciągu najbliższych dwóch lat gospodarka Stanów Zjednoczonych będzie się kurczyć o 2 – 3 proc. PKB rocznie. W tym czasie kraje Unii Europejskiej dotknie stagnacja, a niewykluczone, że i chwilowa recesja. Wczoraj Międzynarodowa Organizacja Pracy ogłosiła, że rzesza bezrobotnych na świecie w ciągu najbliższego roku może wzrosnąć o 20 mln osób.
Prof. Dariusz Filar z RPP wierzy jednak w siłę polskich portfeli. – Wysoka konsumpcja nie pozwoli na spadek wzrostu poniżej 4 proc. PKB – przekonuje profesor. – W 2010 r. zaś, kiedy Europa znów zacznie się rozwijać szybciej, odżyje nasz eksport, co rozkręci gospodarkę.