Według ich oceny wzrost PKB w Polsce w 2009 r. wyniesie tylko 1,5 proc. To najbardziej pesymistyczna z dotychczas ogłoszonych prognoz. – Ale niestety nie można wykluczyć takiego scenariusza – komentuje prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
– By do tego doszło, światowe rynki musiałyby pogrążyć się w głębokiej recesji. Gospodarka amerykańska musiałaby się skurczyć o 5 proc., strefy euro – o 2 proc., a w Polsce akcja kredytowa musiałaby spaść o 10 proc. rocznie – mówi „Rz” Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Prawdopodobieństwo takiej sytuacji oceniam na poniżej 50 proc., ale to możliwe – dodaje.
– Najlepsze zespoły analityczne mają banki centralne – skomentował prognozy JP Morgan prof. Andrzej Sławiński, członek Rady Polityki Pieniężnej na antenie TVN CNBC. Narodowy Bank Polski jest przekonany, że w przyszłym roku nasze PKB zwiększy się w przedziale od 1,7 do 3,5 proc. Prof. Gomułka szacuje, że w przyszłym roku gospodarka będzie się rozwijać w tempie 2 – 2,5 proc. Komisja Europejska ocenia nas na 3,8 proc. Głównym motorem wzrostu ma być popyt konsumpcyjny.
Według JP Morgan Polska, dzięki dużemu rynkowi wewnętrznemu, i tak stosunkowo dobrze wypada na tle innych krajów regionu. Na Węgrzech, Słowacji i w Czechach dynamika PKB za 2009 r. ma być ujemna, w Rumunii – bliska zeru.
– Dotychczas sądziliśmy, że spowolnienie w Europie Zachodniej będzie miało niewielki wpływ na Europę Środkową z powodu efektu substytucji. Sytuacja zmienia się jednak dramatycznie; gospodarki państw strefy euro się kurczą, a globalna gospodarka zmierza ku recesji – stwierdzili analitycy JP Morgan. – Zakładamy obecnie, że gospodarki Europy Środkowej zostaną z tego powodu uderzone asymetrycznie – dodali.