W przedstawionych wczoraj najnowszych prognozach gospodarczych Komisja Europejska potwierdziła, że Polska jako jedyna w Unii zamknie ten rok na plusie. Podwyższyła nawet prognozę wzrostu PKB dla naszego kraju na ten roku z 1 do 1,2 procenta. W 2010 r. gospodarka ma się rozwijać w tempie 1,8 proc., a w 2011 r. – 3,2 proc. Polska nie będzie już wtedy najlepsza, ale pozostanie w czołówce. Według prognoz szybciej od nas będą się rozwijały Słowacja (w 2010) i Estonia (w 2011).
– Przynajmniej kilka elementów spowodowało pozytywny rozwój sytuacji w Polsce – powiedział Joaquin Almunia, unijny komisarz ds. gospodarki i polityki pieniężnej.
I wymieniał po kolei. Po pierwsze, stosunkowo małe otwarcie polskiej gospodarki. Tylko 40 proc. naszego PKB jest tworzone przez eksport, większość firm sprzedaje swoje towary na dużym rynku wewnętrznym. Dodatkowo nasz eksport obronił się przed załamaniem, bo spadła wartość złotego, dzięki czemu polskie towary były konkurencyjne w Europie. W najgorszym kryzysowym okresie od sierpnia 2008 do lutego 2009 złoty stracił w stosunku do euro ponad 40 proc. Po drugie, gospodarkę w dobrej formie utrzymują fundusze strukturalne, które napływają z Brukseli. Po trzecie, efekty przyniosły działania antykryzysowe rządu.
– Może nie należały one do najdroższych, ale też dały pozytywne skutki – przyznał Almunia. A wcześniejsza obniżka podatku dochodowego oraz indeksacja rent i emerytur spowodowały, że wydatki na konsumpcję nie spadły tak, jak się obawiano.
Jednak – według Almunii – w 2010 i 2011 r. pojawią się negatywne tendencje, głównie na rynku pracy. Komisja wręcz zarzuca Polsce spóźnione działania zapobiegające wzrostowi bezrobocia. Jego wskaźnik wyniesie w tym roku 8,4 proc., a w 2011 r. dojdzie do 10 proc.