– Coraz częściej wystawiamy zezwolenia chińskim inżynierom i fachowcom od budowy autostrad z firm, które wygrały przetargi drogowe – mówi Jacqueline Sanchez-Pyrcz, wiceszef wydziału ds. cudzoziemców w urzędzie wojewody mazowieckiego. Mazowsze to największe w kraju zagłębie pracy dla cudzoziemców. Tu co roku pozwolenie na stałe zatrudnienie dostaje ponad połowa wszystkich obcokrajowców szukających pracy w Polsce. W 2009 roku wojewoda Jacek Kozłowski podpisał prawie 15 tys. takich pozwoleń. – Zważywszy, że mieliśmy kryzys, to rekord – potwierdza dyr. Sanchez-Pyrcz.
Mazowiecki rekord sprawił,że niemal dwukrotnie wzrosła w zeszłym roku łączna liczba pozwoleń na pracę dla cudzoziemców w Polsce. Głównie dlatego, że pod naciskiem przedsiębiorców rząd zniósł większość biurokratycznych barier, które w ostatnich dekadach zniechęcały do przyjazdu zagranicznych pracowników.
Zniesiono na przykład dwustopniową, skomplikowaną drogę przewidującą najpierw uzyskanie przyrzeczenia o zatrudnieniu, sprawdzanie kwalifikacji i obowiązkowe kosztowne sprawdzanie, czy na lokalnym rynku nie ma polskich fachowców z pierwszeństwem do posady – czyli tzw. test rynku pracy. Przyjęto też zasadę, że po trzymiesięcznym zatrudnieniu w pracach sezonowych, pracownicy ze Wschodu praktycznie z marszu, mogą uzyskać pozwolenie na stałą pracę.
[srodtytul]Szansa dla menedżera [/srodtytul]
Jeszcze kilka lat temu o posady w Polsce zabiegali przede wszystkim zagraniczni prezesi firm, kierownicy, doradcy zarządów, nauczyciele języków, sportowcy i artyści. Ubiegłoroczne statystyki pokazują, że przedstawiciele kadry kierowniczej nadal stanowią dużą grupę cudzoziemców starających się u nas o pracę. A trzeba pamiętać, że menedżerowie z większości państw UE nie muszą zabiegać formalnie o zezwolenie. Zdaniem łowców menedżerskich głów, Polska, która sobie poradziła ze światowym kryzysem, jest teraz dla wielu z nich jeszcze bardziej atrakcyjnym miejscem pracy, gdzie łatwiej o zawodowe sukcesy.