– Trudno podawać dokładne liczby, bo emigracja to bardzo dynamiczne zjawisko rządzące się swoimi prawami. Według polskich statystyk przed 1 maja pracowało w Niemczech legalnie bądź nielegalnie przeszło 400 tys. Polaków. Moim zdaniem mylą się ci, którzy uważają, że liczba ta utrzyma się na podobnym poziomie – uważa prof. Krystyna Iglicka, ekonomista z Uczelni Łazarskiego, dyrektor Centrum Demografii i Migracji, która od lat bada poakcesyjną migrację zarobkową Polaków. – Sądzę, że można się teraz spodziewać tak dużej skali wyjazdów zarobkowych jak w przypadku Wielkiej Brytanii, a może nawet większej. W ciągu dwóch lat wyjedzie dodatkowo około miliona osób .
W wielu prognozach publikowanych tuż przed pełnym otwarciem rynków pracy w Niemczech, Austrii i Szwajcarii powtarzały się uspokajające zapewnienia, że exodusu po 1 maja nie będzie. Według ekonomistów Invest Banku w tym roku może wyjechać do Niemiec 70 – 90 tys. osób, a w kolejnych latach 30 – 40 tys. osób rocznie. O ok. 50 tys. osób, które w tym roku ruszą do pracy w Niemczech, mówi Komisja Europejska. Instytut Gospodarki Niemieckiej z Kolonii ogłosił przed kilkoma dniami, że do końca 2012 r. z Polski napłynie w sumie 740 tys. pracowników.
Zdaniem Justyny Frelak, kierownika Programu Migracji Instytutu Spraw Publicznych, Polacy nie ruszą masowo do Niemiec, gdyż ich „potencjał migracyjny" został w dużej mierze zrealizowany poprzez inne wyjazdy po wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej.
ISP zwraca jednak uwagę na czynniki, które mogą sprzyjać decyzjom o migracji zarobkowej za Odrę. Poza różnicą w płacach, które w Niemczech są średnio czterokrotnie wyższe niż w Polsce, znaczenie może mieć również stosunek do polskich migrantów. A ten w ostatnich latach się poprawił. Wprawdzie dwie trzecie Niemców obawiają się konkurencji po otwarciu rynku pracy, ale według badań ISP 84 proc. akceptuje Polaka jako swojego współpracownika, a 57 proc. – nawet jako szefa.