Prawie trzydzieści lat temu afrykański Che Guevara jak nazywano Thomasa Sankarę, marksistowskiego rewolucjonistę i przywódcę Burkiny Faso, przedstawił koncepcję stworzenia zielonego muru. Miała to być bariera z drzew, która byłaby w stanie powstrzymać nacierające z północy mordercze piaski Sahary.
Wówczas walka z pustynią była w Afryce często poruszanym problemem. Dyskusję wywołały fatalne w skutkach susze jakie dotknęły kontynent w latach 60-tych. Przedłużające się braki opadów uderzały najczęściej w rejon Sahelu, czyli pasa ziem pomiędzy jałową Saharą, a żyznymi i wilgotnymi terenami okołorównikowymi. Kataklizmy powracały przez dwie kolejne dekady rujnując gospodarki krajów regionu i powodując klęski głodu.
W tym czasie znajdujące się tutaj wielkie jezioro Czad zaczęło się gwałtownie kurczyć, a granica pustyni przesunęła się o 100-150 km na południe. Realne zagrożenie sprawiło, że powstrzymanie pustyni stało się nośnym sloganem powtarzanym przez polityków takich jak Sankara.
Walka z pustynią
Afrykański Che stracił życie w zamachu, którym kierował do dziś urzędujący prezydent kraju. Wraz z jego śmiercią pogrzebane zostały marzenia o zasadzeniu zielonego muru. Wzrost opadów w latach 90-tych sprawił, że o problemie pustynnienia chwilowo zapomniano.
Dzisiaj 40 proc. powierzchni kontynentu to pustynia, która na dodatek cały czas się powiększa, powodując olbrzymie straty gospodarcze. Jeśli tempo pustynnienia się utrzyma, to według ONZ, do 2025 roku Afryka może stracić dwie trzecie swoich terenów rolnych. Problem staje się coraz poważniejszy, na tyle poważny, że biedne kraje Sahelu, które dotychczas raczej go ignorowały, postanowiły działać.