Wydarzenia na Ukrainie oraz w Turcji całkowicie zdominowały serwisy informacyjne w poprzednim tygodniu. Pozbawienie władzy prezydenta Wiktora Janukowycza i sformowanie nowego rządu bynajmniej nie rozwiązało wszystkich problemów naszego wschodniego sąsiada, tym bardziej że pod koniec tygodnia media zaczęły donosić o niepokojących wydarzeniach na Krymie.
Tarcia polityczne na Ukrainie nie pozostały bez wpływu na postawę globalnych inwestorów wobec ukraińskich aktywów. Hrywna nadal gwałtownie traciła na wartości wobec dolara i euro. Inwestorzy pozbywali się też akcji ukraińskich spółek, w tym notowanych w Warszawie. W niełaskę, wobec poparcia, które dla byłego prezydenta Ukrainy wyraził Władimir Putin, popadły też rosyjski rubel i firmy notowane na giełdzie w Moskwie. Co prawda, wobec zdecydowanego stanowiska najważniejszych światowych polityków, w tym ministrów obrony państw NATO, że granice Ukrainy są nienaruszalne, groźba zbrojnego zaangażowania się Rosji w sprawy Ukrainy jest niewielka. Jednak inwestorzy finansowi na wszelki wypadek wolą ograniczać zaangażowanie w rosyjskie papiery. W konsekwencji Micex, główny indeks moskiewskiej giełdy, stracił w poprzednim tygodniu prawie 3 proc., co było najgorszym wynikiem spośród wszystkich giełd emerging markets. Od początku roku przecena wynosi już prawie 4 proc.
Bardzo słabo, kolejny tydzień z rzędu, prezentowała się też giełda w Stambule. Zniżkowała o ponad 2 proc. Spadek liczony od początku roku przekracza już 7,7 proc. Gorszym wynikiem spośród rynków wschodzących może wykazać się w tym okresie jedynie giełda brazylijska. W dłuższym horyzoncie jeszcze gorzej wyglądają statystyki dla tureckiej giełdy. Od szczytu z 22 maja 2013 r. akcje notowanych nad Bosforem spółek straciły już przeciętnie jedną trzecią wartości.
Do pozbywania się papierów w poprzednim tygodniu popychały inwestorów nagrania, które trafiły do sieci. Taśmy pokazały, jak Recep Erdogan, premier Turcji, dawał swojemu synowi wskazówki dotyczące ukrywania wielomilionowego majątku. Przeciwnicy polityczni Erdogana, który oczywiście wyparł się autentyczności nagrań, nie omieszkali wykorzystać taśm do oskarżenia polityka o malwersacje finansowe. Dla postronnych, w tym oczywiście inwestorów finansowych, był to kolejny sygnał, że walka o władzę w Turcji staje się coraz brutalniejsza, co nie może pozostać bez wpływu na gospodarkę.
Podobnie zdają się myśleć również Turcy. Z coraz większą nieufnością patrzą na lirę, która w ciągu roku osłabła w stosunku do amerykańskiego dolara aż o 19 proc. Gorzej spośród wszystkich rynków wschodzących w tym okresie radziło sobie jedynie argentyńskie peso. Bardzo szybko rosną natomiast depozyty walutowe w tureckich bankach. Instytucje finansowe muszą oferować coraz wyższe oprocentowanie, żeby przyciągnąć depozyty w lokalnej walucie. Oprocentowanie lokat trzymiesięcznych sięga już 11,5 proc. Turcy, niepewni o swoją przyszłość, nie chcą też wydawać pieniędzy na bieżące potrzeby. Nastroje konsumenckie nad Bosforem są najgorsze od czterech lat.