W 2015 r. realne wynagrodzenia w gospodarce wzrosły o 4,2 proc., czyli szybciej niż tempo rozwoju gospodarczego, które wyniosło 3,6 proc. – pokazują najnowsze dane GUS. To nietypowy wynik, bo na 15 ostatnich lat aż w 11 płace rosły wolniej niż PKB. W sumie od 2000 r. wynagrodzenia zwiększyły się realnie o 47 proc., podczas gdy gospodarka urosła aż o 69 proc.
Wicepremier Mateusz Morawiecki w swoim „Planie na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" wytykał to jako defekt, zauważając, że wzrost PKB nie przekładał się proporcjonalnie na zamożność Polaków. Odwrócenie tego trendu jest jednym z głównych celów jego planu.
Rośnie presja płacowa
Na wysoki wzrost płac w relacji do PKB w 2015 r. wpływ miała po części deflacja. – Spadek cen były czynnikiem nadzwyczajnym, którego nigdy wcześniej nie było, i w dużej mierze wpłynął na realne wskaźniki wynagrodzeń – zauważa Piotr Bujak, ekonomista PKO BP. Ale nie tylko to. Na rynku pracy zaczęły też zachodzić pozytywne zmiany. Bezrobocie spadło do rekordowo niskich poziomów, a pracodawcy zaczęli sygnalizować problemy ze znalezieniem odpowiednich osób do pracy.
– Wchodzimy coraz mocniej w rynek pracy pracowników, co oznacza, że ich siła przetargowa w sprawie płac (realnych czy nominalnych) znacznie wzrośnie – podkreśla Bujak. I jego zdaniem w tym i przyszłym roku cel postawiony w planie Morawieckiego może zostać zrealizowany, tzn. Polacy w większym stopniu korzystać będą ze wzrostu gospodarczego.
Pytanie, czy to nie będzie dobre dla gospodarki? – Biorąc pod uwagę, że dotychczas płace rosły wolniej niż PKB i zwykle wolniej niż wydajność pracy, to jest miejsce na ich wzrost. Ale w dłuższym okresie to obniży naszą konkurencyjność kosztową. Jeśli nie znajdziemy innych przewag, to zaczniemy mieć takie problemy jak kraje peryferyjne UE – podkreśla Bujak.