– Jest gorzej, niż myślałem – stwierdził po opublikowaniu wykonania budżetu państwa za ubiegły rok były minister finansów Mirosław Gronicki. Wcześniej szacował, że tegoroczne wpływy podatkowe będą niższe od prognozowanych przez rząd o 19 – 21 mld zł, a teraz spodziewa się, że ten niedobór może sięgnąć 20 – 28 mld zł. – Rząd chce uzyskać w tym roku dochody bliskie 302 mld zł, podczas gdy wpływy za ubiegły rok wyniosły zaledwie 254 mld zł, czyli były o 27,8 mld zł niższe od zaplanowanych – wylicza ekonomista. – W sytuacji kryzysowej, gdy gospodarka ostro zwalnia, takie oczekiwania to niefrasobliwość.
W uzyskanie tak wysokich dochodów nie wierzy także prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów i Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Różnią się tylko wielkością spodziewanej dziury w podatkowych wpływach. Andrzej Wernik uważa, że zabraknąć może około 15 – 16 mld zł, a Janusz Jankowiak liczy, że będzie to od 11 do 25 mld zł. Ekonomiści są zgodni, że najbardziej zagrożone są dochody z podatku od towarów i usług (VAT). Taką opinię podziela resort finansów. Elżbieta Suchocka-Roguska, wiceminister finansów, przyznała, że podmioty gospodarcze zaczęły się przygotowywać do kryzysu i ograniczają swoje wydatki, stąd obserwowany spadek we wpływach VAT. Dał się on zauważyć już pod koniec ubiegłego roku. Wpływy z VAT były niższe o około 8 mld zł od zakładanych. – W tym roku będzie jeszcze gorzej – wyrokuje Gronicki. – Ubytek w VAT może sięgnąć 10 – 12 mld zł. Szacunki profesora Wernika są podobne: to 9 – 10 mld zł. Swoje wyliczenia ekonomiści opierają na przesłankach rynkowych – branża budowlana zamroziła wszystkie nowe projekty, spadnie więc sprzedaż materiałów budowlanych i artykułów wyposażenia wnętrz, czyli towarów najwyżej opodatkowanych.
Zdaniem profesora Wernika zbyt optymistycznie założono też dochody podatkowe od firm (wzrost o 16 proc.). – Ja założyłbym spadek w porównaniu z 2008 r., a nie wzrost – wyjaśnia ekonomista. – Tu zabraknie 6 – 7 mld zł – dodaje. Według Wernika pozostałe dochody powinny być zgodne z planem. Większym pesymistą jest Mirosław Gronicki, który szacuje, że firmy zapłacą o 9 – 10 mld zł niższe podatki niż chciałby fiskus. Niższe o 2 – 3 mld zł będą wpływy z akcyzy, podobnie z podatków dochodowych od osób fizycznych (2 – 3 mld zł).
– Trzeba jeszcze pamiętać o wydatkach unijnych, które z reguły idą gorzej niż plany – mówi ekonomista. – W 2008 r. udało się wydać 15 z ponad 35 mld zł, w tym może to być 20 – 22 mld zł z planowanych 34 mld zł. Także i w tym wypadku więc trzeba się liczyć z niezrealizowanymi dochodami.
Elżbieta Suchocka-Roguska zapewnia, że resort na bieżąco analizuje sytuację. Przypomniała też, że minister Jacek Rostowski nie wykluczył nowelizacji ustawy w połowie roku. – To jest rozsądne – wyjaśnia prof. Wernik. – Nowelizować budżet należy bowiem w momencie, gdy jest naprawdę źle, czyli gdy ubytki przekraczają 15 mld zł. W innym wypadku należy przycinać wydatki – podkreśla.