Minister finansów Jacek Rostowski powiedział po posiedzeniu rządu, że w tym roku nie przewiduje wzrostu podatków. – Jest jasne, że w sytuacji, gdy mamy do czynienia z tak poważnym kryzysem, będziemy musieli na 2010 i 2011 r. zakreślić ścieżkę poprawy finansów publicznych – wyjaśnił.
[srodtytul]50 proc. PIT[/srodtytul]
1. Rząd PO zaakceptował obniżkę podatków PIT, mało prawdopodobne więc, że zdecyduje się na ich podniesienie po roku obowiązywania. Poza tym ekonomiści są zdania, że przed wyborami prezydenckimi partie rządzące będą się takiego ruchu po prostu bały. Obecnie płacimy podatki według dwóch stawek 18 i 32 proc. przy progu na wysokości 85 tys. zł. Doradca ekonomiczny prezydenta Ryszard Bugaj proponuje jednak, aby dodać jeszcze 50-proc. stawkę dla najbogatszych. – Trzeba sięgnąć po pieniądze do najgłębszych kieszeni, ci, którzy na ulicach rozbijają się jeepami, powinni zapłacić za budżetowa dziurę – uważa Bugaj. Trudno sobie jednak wyobrazić, aby to posunięcie dało poważny zastrzyk do budżetu, jak wynika z danych za 2007 rok, według 30 proc. stawki PIT podatki w Polsce płaciło zaledwie 4,5 proc. podatników, a według 40 proc. – 0,9 proc.
[srodtytul]Liniowy do likwidacji[/srodtytul]
2. Podatek od firm nie jest znaczącym podatkiem w budżetowej kasie. W tym roku wpływy z CIT stanowią jedną dziesiątą całości zaplanowanych dochodów państwa. Kilka lat temu jeden z wiceministrów finansów proponował nawet jego zniesienie. Ekonomiści są zdania, że na razie rząd nie wykona żadnych ruchów, jeśli chodzi o stawkę CIT. – Jakiekolwiek próby podniesienia podatków dochodowych zadziałałyby procyklicznie. Nie przyniosłyby wyższych wpływów, za to pogłębiły recesję – wyjaśnia prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów. Ryszard Bugaj uważa, że powinna zniknąć liniowa stawka podatku dla jednoosobowych firm.