89 proc. badanych w sondażu "Rz" twierdzi, że sytuacja gospodarcza nie uzasadnia większej łapczywości fiskusa. Co dwudziesty z respondentów (6 proc.) odpowiedział, że podatki trzeba podnieść.
Zbadaliśmy nastroje Polaków po zapowiedzi premiera Tuska, że od przyszłego roku niektóre podatki mają być wyższe. Rząd tłumaczy, że jest to konieczne, aby znaleźć pieniądze na wydatki państwa, przede wszystkim na świadczenia socjalne.
Na pytanie, które daniny mogłyby wzrosnąć bez szkody dla gospodarki i społeczeństwa, jedna czwarta badanych w sondażu wskazała na podatki dla firm.
Z kolei przedsiębiorcy przepytywani niedawno przez PricewaterhouseCoopers i Lewiatana stwierdzili, że dla nich najważniejsze jest, aby podatki były proste. Prawie dwie trzecie pracodawców opowiedziało się za podatkiem liniowym bez żadnych ulg. Nie oznacza to, że bez oporu zaakceptowaliby podniesienie CIT. – Zdaniem wielu ludzi wzrost podatku dla firm to mniejsze zło – wyjaśnia Peter Kay, ekspert podatkowy KPMG. – Ale wtedy przedsiębiorcy mogą przenieść swoją działalność tam, gdzie jest taniej.
Niewiele może też dać wprowadzenie 50-proc. stawki PIT dla najbogatszych (obecnie mamy dwie stawki: 18 i 32 proc.). W Polsce niespełna 7 proc. wpływów z podatków stanowiła danina od osób, których roczne dochody przekroczyły 85,5 tys. zł. Poza tym, na co wskazuje przykład Wielkiej Brytanii, która taką stawkę wprowadziła, najbogatsi uciekają z płaceniem podatków za granicę. Rząd w Londynie liczył na wzrost wpływów z PIT o 3,6 mld funtów, tymczasem może otrzymać zaledwie 1,1 mld funtów.