Co najmniej kilkanaście znanych polskich firm należy do grupy „nieustannie” wybierających się na giełdę. Niektóre takie niewprowadzone w życie plany ujawniały już wiele lat temu. Jeszcze w ubiegłym dziesięcioleciu o debiucie mówił Hortex, wicelider polskiego rynku soków i największy producent mrożonek. Ostatnio Tomasz Kurpisz, prezes Horteksu Holding, wspomniał o nim ponownie, mówiąc „Rz”, że do ewentualnego debiutu może dojść nie wcześniej niż za rok.
[srodtytul]Czekają na koniunkturę[/srodtytul]
Do rekordzistów należy też właściciel wydawnictwa Migut Media (wydaje m.in. „Businessman.pl”, „Digital Foto Video”). Myślał o giełdzie na początku lat 2000, ale wciąż przekładał debiut. Czasy na rynkach były wtedy trudne, bo szalał kryzys wywołany tzw. bańką internetową. W 2002 r. Wiesław Migut tłumaczył Presserwisowi przełożenie debiutu na kolejny rok: „Trzymałem kciuki za ITI, lecz ich niepowodzenie uznałem za znak, że teraz nie ma co myśleć o giełdzie”. Nigdy na nią w końcu nie wszedł.
Tak samo jak Jeronimo Martins Dystrybucja, właściciel sieci handlowej Biedronka, który miał zaoferować 20 – 30 proc. akcji firmy. Jesienią ub.r. prezes spółki Pedro da Silva stwierdził jednak, że firma nie ma teraz dużych potrzeb kapitałowych. O potencjalnym debiucie Enel-Medu, grupy zajmującej się prywatną opieką medyczną, słychać od dwóch lat. – Być może popełniliśmy błąd, wstrzymując się z decyzją – mówi „Rz” Adam Rozwadowski, prezes i właściciel spółki. – Teraz, patrząc na zwyżki na giełdzie, będzie ona łatwiejsza. Decyzja ma zapaść jeszcze tego lata.
Wśród wielkich nieobecnych na GPW od lat wymieniana jest grupa Maspex, czołowa firma spożywcza w regionie. Jej prezes Krzysztof Pawiński pod koniec czerwca potwierdził w rozmowie z „Rz”, że debiut jest nadal w planach. Wrocławski Neonet w 2005 r. miał już gotowy prospekt emisyjny. Wycofał się jednak z oferty, tłumacząc to zbyt małym zainteresowaniem rynku. Dwa lata później prezes firmy Marek Majewski nadal podkreślał, że spółka nie rezygnuje z wejścia na giełdę.