Ekonomiści pozytywnie oceniają pomysł ministra, choć nie wierzą, że w którymkolwiek z tych scenariuszy uda się obniżyć deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB.
- Wszystkie scenariusze w obecnej sytuacji mogą się zrealizować, dlatego dobrze, że minister będzie przygotowany na każdą ewentualność – wyjaśnia Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Rostowski uważa, że Polska w przyszłym roku może nawet popaść w recesję. W optymistycznym wariancie zakłada wzrost na poziomie 3,2 proc., realistycznym 2,5 zaś w najbardziej pesymistycznym ostrzega przed spadkiem o 1 proc. PKB.
W ocenie ekonomisty pierwszy scenariusz niewiele różni się od wcześniejszych założeń, na podstawie których opracowano budżet na 2012 rok. Do parlamentu poprzedniej kadencji trafił już budżet, w którym dochody i wydatki obliczono przy założeniu, że PKB wzrośnie o 4 proc. – Realny wydaje się środkowy wariant – mówi Reluga. – Wówczas – jak zakłada minister – będzie trzeba szukać dodatkowych dochodów. Być może brakujące 9 mld zł ściągając wyższe dywidendy, czy wyższy zysk NBP.
Ekonomista raczej nie zakłada, że polską gospodarkę czeka w przyszłym roku recesja, jednak w jego opinii dobrze, że minister taką ewentualność bierze pod uwagę. Źle, że od razu zakłada podwyżkę podatków. – Z pewnością jakieś dostosowanie po stronie wydatkowej też będzie konieczne, ale obawiam się, że rząd będzie chciał głównie zwiększać dochody, aby utrzymać deficyt na zakładanym poziomie 35 mld zł.