Tylko w ciągu ostatnich kilku dni pojawiło się szereg sygnałów świadczących o rosnącej odpowiedzialności rządu za stan finansów publicznych. To m.in. zapowiedź wygaszenia kosztownej dla budżetu państwa tarczy antyinflacyjnej w obecnej formule wraz z początkiem 2023 r. i programu cięć wydatków inwestycyjnych. Ale też podjęcie próby osiągnięcia porozumienia z Brukselą w sprawie wypłaty funduszy z KPO.
To diametralna zmiana wobec dotychczasowej retoryki rządu, który zdawał utrzymywać Polaków w przekonaniu, że „stać nas na wszystko”, a „pieniądze z UE są nam niepotrzebne”. Skąd ten zwrot?
Alarmująca rentowność
– Jeśli chodzi o bieżący stan finansów państwa, nie dzieje się nic niepokojącego – ocenia Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. Jak wylicza, budżet państwa ma nadwyżkę (po wrześniu było to 27,5 mld zł), a rezerwy gotówkowe na kontach resortu finansów wynoszą 130 mld zł, co stanowi dużą poduszkę bezpieczeństwa.
– Ale niepokojące są perspektywy na przyszłość – podkreśla Pogorzelski. – Rząd jest w stanie poradzić sobie z długiem, jeśli gospodarka, baza podatkowa i wpływy do budżetu będą rosły szybciej niż wydatki. Tymczasem koszty kryzysu energetycznego są bardzo wysokie, pojawia się ryzyko dla wzrostu PKB, a w takich warunkach rosną obawy, że dług państwa wymknie się spod kontroli. Ostra przecena na rynku długu sprzed dwóch tygodni, gdy rentowność polskich obligacji skoczyła do 9 proc., dała zapewne politykom dużo do myślenia. Pożyczanie pieniędzy stało się drogie i obarczone ryzykiem, że może być znacznie drożej. Stąd teraz większa ostrożność w polityce fiskalnej – wyjaśnia.