W gruzy posypał się tegoroczny budżet obronny, bo długi spłacane są z pieniędzy przewidzianych na 2009 rok.
W ocenie departamentu budżetowego MON aktualna wartość niezapłaconych faktur przekracza 700 mln zł, a w najbliższych tygodniach ta kwota podwoi się, mimo iż resort finansów w styczniu przekazał MON 1,5 mld złotych, w tym 500 mln zł w tym tygodniu.
W czwartek posłowie Sejmowej Komisji Obrony Narodowej próbowali dociekać, jakie są skutki dziury budżetowej wywołanej „odcięciem zasilania” resortu obrony przez ministra finansów. – Bez wcześniejszego ostrzeżenia (pismo ministra finansów dotarło do MON 25 listopada), wstrzymano przelewy na 3,144 mld złotych – tłumaczył przyczynę kłopotów wiceszef obrony narodowej Czesław Piątas. Cięcia dotknęły niemal wyłącznie wydatków na modernizację. Na sprawy podstawowe: pensje, emerytury i utrzymanie bezpieczeństwa w bojowych misjach zagranicznych, pieniądze – ok. 2 mld zł – przyszły zgodnie z planem.
MON nie ukrywa, że najpoważniejsze konsekwencje sytuacji poniesie zbrojeniówka. Resort MON już zapowiada, że choć nie wycofa się z już zawartych kontraktów, nie będzie się spieszyć z negocjowaniem nowych. Wiceminister obrony Zenon Kosiniak-Kamysz, który kieruje komisją decydującą, komu najpierw spłacać zaległości, przyznaje, że w grudniu dług wobec Bumaru sięgał 540 mln zł. Dziś udało się go zmniejszyć do 289 mln. W kolejce po pieniądze stoją jednak setki spółek, bo od lat finalizowano obronne kontrakty w ostatnich tygodniach roku.
[ramka]3,14 mld zł