Ekonomiści mówią o tym od dawna. Ale wszystkie te ostrzeżenia to jak rzucanie grochem o ścianę.
? Nasz budżet pozostaje od lat procykliczny. Oznacza to, że wysokie tempo wzrostu PKB, nawet takie, które znacząco przekracza tempo potencjalne, nigdy nie przekłada się na nadwyżkę budżetową, podczas gdy niskie tempo generuje natychmiast gigantyczne dziury budżetowe. Wszystkie dotychczasowe, o znaczącej skali, dostosowania fiskalne miały więc w dużej mierze charakter cykliczny. Nie były owocem przemyślanej i planowanej działalności. „Robiły się same”, bo wysokie tempo wzrostu napędzało ponadplanowe dochody, za którymi nie nadążały planowe wydatki w danym roku. Wydatki wzrastały natomiast z opóźnieniem wtedy, kiedy cykliczne dochody akurat się kurczyły.
? Za sprawą wielkiego udziału wydatków zdeterminowanych w wydatkach ogółem pole manewru ministra finansów, który chciałby uczynić budżet i politykę fiskalną instrumentem antycyklicznym, jest mniej więcej tak samo szerokie jak Półwysep Helski w Kuźnicy. Wydatki „sztywne” w Polsce pozostają od lat kompletnie oderwane od strony dochodowej. Mało tego – z uwagi na roczne opóźnienie mechanizmów indeksacyjnych rosną one akurat wtedy, kiedy elementarne reguły dyscypliny fiskalnej wskazują, że powinny maleć.
? Swoją cegiełkę do cykliczności polityki fiskalnej dokłada tradycyjnie nadmiernie optymistyczne planowanie dochodów w fazie dekoniunktury. Oznacza to, że urealnianie planu dochodów zawsze musi przebiegać w dwóch etapach. Najpierw odejmujemy to, co jest optymistycznym przeszacowaniem w warunkach zbliżonych do tych zakładanych w budżecie. Dopiero później odejmujemy ubytki spowodowane dekoniunkturą.
Spadek dynamiki PKB o połowę wobec 3,7 proc. zakładanych w budżecie przez rząd pociągnąć może za sobą blisko trzykrotny w stosunku do przewidywań wzrost deficytu sektora finansów publicznych. Dekoniunktura zmniejsza bowiem planowane dochody, a równocześnie zwiększa konieczne dotacje związane np. ze zdeterminowanymi na dany rok wydatkami FUS i NFZ.Trzeba wyraźnie powiedzieć: w szykujących się na ten i przyszły rok warunkach rynkowych sfinansowanie takiego przyrostu ponadplanowego deficytu po akceptowalnych cenach jest niewykonalne. Jeśli już teraz, na początku roku, rząd akceptuje uplasowanie emisji 1 mld euro o 350 pkt powyżej rynkowego swapu, to strach pomyśleć, ile kosztowałoby w drugiej połowie 2009 r. pozyskanie finansowania dla 50 mld zł deficytu.