Reklama

Konserwatywny budżet

Wzrost PKB w 2010 r. wyniesie 0,5 proc., inflacja 1,5 proc. – zakłada rząd. ”Rzeczpospolita” dotarła do szacunków, które mają być podstawą przyszłorocznego budżetu

Publikacja: 10.06.2009 05:05

Jacek Rostowski, minister finansów

Jacek Rostowski, minister finansów

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Gabinet Donalda Tuska odłożył wczoraj do poniedziałku dyskusję nad wskaźnikami, które posłużą do konstrukcji planu finansowego państwa na przyszły rok. Rada Ministrów oczekiwała szczegółowych wyjaśnień od ministra finansów, który wczoraj był w Luksemburgu na spotkaniu ministrów finansów Unii.

Ale jak dowiedziała się „Rz”, w szacunkach przekazanych przez resort finansów premierowi znalazły się 1,5-proc. inflacja i wzrost PKB o 0,5 proc. Wcześniej zakładano, że wzrost PKB wyniesie od 0,5 do 1,3 proc., a inflacja od 1,5 do 1,9 proc. – To konserwatywno-pesymistyczne założenia, ale takich oczekuje się od rządu – stwierdził Radosław Bodys, ekonomista Merrill Lynch. – Lepiej założyć negatywny scenariusz i potem się miło rozczarować. Ale ja uważam jednak, że aż tak źle nie będzie.

[srodtytul]Rynek jest bardziej optymistyczny[/srodtytul]

Prognoza banku Merrill Lynch na 2010 r. wskazuje na 2-proc. wzrost polskiej gospodarki. Szacunki innych instytucji i ekonomistów są mniej optymistyczne – ekonomiści 14 banków, których prognozy zebrała „Rz”, liczą, że będzie to 1,8 proc. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że gospodarka będzie rosła w przyszłym roku w tempie 1,3 proc., a Komisja Europejska po bardzo negatywnym założeniu na ten rok, mówiącym o skurczeniu się gospodarki o 1,4 proc., prognozuje na przyszły rok wzrost o 0,8 proc.

Mimo to, jak przekonuje Radosław Bodys, raczej nie należy się spodziewać w przyszłym roku wzrostu dochodów podatkowych. – Wzrost PKB będziemy zawdzięczać głównie wkładowi eksportu netto, a ten dodatkowych dochodów nie przyniesie – mówi ekonomista. – Wyższe wpływy z podatków byłby możliwe dzięki rosnącemu popytowi krajowemu, ale on, jak widzimy po pierwszym kwartale, raczej się kurczy.

Reklama
Reklama

Bodys uważa, że z tego powodu zagrożone są tegoroczne wpływy do kasy państwa. W budżecie założono, że dochody podatkowe i niepodatkowe sięgną 269,4 mld zł. – To mało prawdopodobne, po analizie dostępnych danych możemy spodziewać się dziury na poziomie 40 mld zł – wylicza ekonomista Merrill Lynch. – Dopiero gdy będziemy wiedzieć, jak rząd zamierza z tym problemem się uporać – jak będzie wyglądała nowelizacja budżetu na 2009 r. – będziemy mogli wyliczać przyszłoroczne dochody i wydatki.

Zdaniem Bodysa rząd nie ma dobrych informacji dla inwestorów na rynku finansowym i stąd nie chciał wczoraj podawać ostatecznych założeń. Takiego samego zdania jest prof. Andrzej Wernik z Akademii Finansów. – Rząd ma problem, bo musi tak przedstawić pesymistyczne informacje, aby nie wpłynęły one zbyt drastycznie na działalność gospodarczą w Polsce. Z drugiej strony, zdaniem ekonomisty, nie powinien się obawiać wzrostu deficytu, bo dodatkowe pieniądze ustrzegłyby go przed drastycznymi cięciami wydatków, które z pewnością odbiją się także na kondycji działających w Polsce firm.

Rząd dyskutował wczoraj także o tym, jaki powinien być maksymalny roczny wskaźnik przyrostu przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia na 2010 r., oraz o propozycjach wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę. Ekonomiści szacują, że pensje w 2010 r. mogłyby rosnąć maksymalnie o 3,4 proc.

[srodtytul]Rząd ma tydzień na przekazanie założeń[/srodtytul]

Donald Tusk powiedział wczoraj, że rząd ma obowiązek do 15 czerwca przedstawić założenia budżetowe partnerom społecznym w Komisji Trójstronnej. Zgodnie z dalszym harmonogramem prac nad budżetem do 10 sierpnia rząd powinien przyjąć kwoty limitów wydatków. Do tego czasu resorty mają opracować szczegółowe plany budżetów. Jednocześnie weryfikowane będą prognozy makroekonomiczne i prognozy dochodów zawarte w założeniach do projektu ustawy. Projekt ustawy budżetowej wraz z uzasadnieniem musi trafić do Sejmu najpóźniej 30 września. Parlament ma cztery miesiące na prace nad ustawą. W tym terminie musi ona zostać przedstawiona prezydentowi do podpisania. W przeciwnym razie prezydent może rozwiązać Sejm.

Gabinet Donalda Tuska odłożył wczoraj do poniedziałku dyskusję nad wskaźnikami, które posłużą do konstrukcji planu finansowego państwa na przyszły rok. Rada Ministrów oczekiwała szczegółowych wyjaśnień od ministra finansów, który wczoraj był w Luksemburgu na spotkaniu ministrów finansów Unii.

Ale jak dowiedziała się „Rz”, w szacunkach przekazanych przez resort finansów premierowi znalazły się 1,5-proc. inflacja i wzrost PKB o 0,5 proc. Wcześniej zakładano, że wzrost PKB wyniesie od 0,5 do 1,3 proc., a inflacja od 1,5 do 1,9 proc. – To konserwatywno-pesymistyczne założenia, ale takich oczekuje się od rządu – stwierdził Radosław Bodys, ekonomista Merrill Lynch. – Lepiej założyć negatywny scenariusz i potem się miło rozczarować. Ale ja uważam jednak, że aż tak źle nie będzie.

Reklama
Budżet i podatki
Tak Putin kupuje sobie sojuszników. Ogromne pieniądze dla „zaprzyjaźnionych” krajów
Materiał Promocyjny
W poszukiwaniu nowego pokolenia prezesów: dlaczego warto dbać o MŚP
Budżet i podatki
Polska pod coraz większą presją fiskalną. GUS podał dane o deficycie i długu
Budżet i podatki
Deficyt budżetu przekroczył już 200 mld zł. Ministerstwo Finansów podało nowe dane
Budżet i podatki
Ile Niemcy mają zasiłków? Ponad 500, właśnie policzyli. A budżet trzeszczy
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Budżet i podatki
Ile kosztuje Rosjan utrzymanie dworu Putina? Proporcjonalnie tyle, co polskiego prezydenta
Materiał Promocyjny
Prawnik 4.0 – AI, LegalTech, dane w codziennej praktyce
Reklama
Reklama