Gorzej z dochodami – zamiast spodziewanych 114 mld zł do państwowej kasy wpłynęło tylko 111 mld zł. Niższe były więc wydatki – wyniosły 127,4 mld zł, a zakładano 130,4 mld zł. Nieoficjalnie wiadomo, że resort finansów przyblokował wydatki, aby nie przekroczyć deficytu zaplanowanego na cały rok na 18,2 mld zł.
Z wyliczeń przedstawionych przez Ministerstwo Finansów wynika, że poziom dochodów podatkowych i niepodatkowych zaplanowanych na cały 2009 r. w kwocie 269,4 mld zł zrealizowano zaledwie w 36,1 proc., podczas gdy rok temu po pięciu miesiącach było to 41 proc. Dodatkowo końcowy wynik poprawiła zaliczka z UE w kwocie 6 mld zł, która wpłynęła do budżetu w maju. Wydatki po maju 2008 r. sięgnęły 35,8 proc. kwoty na cały rok, a teraz już 39,7 proc.
Ekonomistów najbardziej niepokoją kulejące wpływy z podatków pośrednich – szczególnie VAT. Rok temu mieliśmy już w kasie państwa z tego tytułu 65,5 mld zł, w tym 62,7 mld zł. Identyczna sytuacja jest w przypadku PIT i CIT. Firmy w ciągu pierwszych pięciu miesięcy 2008 r. odprowadziły 13,3 mld zł, w tym samym okresie tego roku 11,9 mld zł. Osoby prywatne zapłaciły rok temu fiskusowi do końca maja 15,7 mld zł, w tym roku 14,9 mld zł.
Mało optymistycznie wygląda też pozycja mówiąca o zrealizowanych wpływach z prywatyzacji – to 3,9 proc. rocznego planu 12 mld zł.
W tej sytuacji gruntowna nowelizacja tegorocznego budżetu łącznie z podniesieniem poziomu deficytu wydaje się już przesądzona, choć minister finansów Jacek Rostowski upiera się, aby tego akurat nie robić. Marian Noga, członek Rady Polityki Pieniężnej, tłumaczył w TVN CNBC, że deficyt budżetowy nie powinien być zwiększany o więcej niż 2 – 3 mld zł.